fbpx
Janusz Poniewierski
Janusz Poniewierski, zdj. Michał Lichtański
Janusz Poniewierski luty 2022

Dwa katolicyzmy

Wypłukiwaniu z polskiego katolicyzmu ducha Kazania na Górze na rzecz obrony tradycji narodowej i cywilizacji chrześcijańskiej mniej lub bardziej biernie poddaje się spora część Kościoła w Polsce.

Artykuł z numeru

Uchodźców w dom przyjąć

Czytaj także

Filip Springer

Z głębi ciemnego lasu

Duże wrażenie zrobił na mnie – odkryty ponownie po latach – monolog Nasza Rzeczywistość, wykonywany przez Janusza Weissa, współtwórcę legendarnego Salonu Niezależnych. Tekst, napisany dokładnie 50 lat temu, mówi o – narzuconej odgórnie i uporczywie lansowanej przez propagandę – utopijnej wizji, będącej de facto zlepkiem pięknie brzmiących haseł (młodszym czytelnikom wyjaśniam, że „Nasza Rzeczywistość” była synonimem socjalizmu). Wizja ta radykalnie rozmijała się zarówno z realiami życia, jak i z wewnętrzną prawdą narratora („Moją Rzeczywistością”). Oba te obrazy („nasz” i „mój”) nie dawały się nijak skleić, scalić, zintegrować… Autor monologu, nie mogąc ich ze sobą uzgodnić, zaczynał w końcu okazywać oznaki szaleństwa. „Wszystko w trakcie narracji ulegało zapętleniu i zabełtaniu. (…) Język kompletnie się zacinał i buksował w miejscu jak koła pojazdu, co wpadł w glinianą koleinę” (cyt. za książką T. Nyczka Salon Niezależnych. Dzieje pewnego kabaretu).

Dlaczego o tym wspominam? Bo mimo zmiany kontekstu, trochę podobnie jak pół wieku temu Weiss, odczuwam bezradność i niemoc, gdy słyszę dziś głosy płynące z wielu polskich świątyń oraz ze środowisk deklarujących się jako katolickie – i próbuję zestawić je z Ewangelią.

Tuż przed świętami niezwykle ostro ów dziwny rozdźwięk – w odniesieniu do jednego tylko tematu: sytuacji na granicy polsko-białoruskiej – opisał wybitny publicysta Jerzy Surdykowski: „Oto nagle państwo odprawiające przy byle okazji katolicką celebrę wprowadza zupełnie inną religię, jakieś plemienne bałwochwalstwo, które tylko swoich uznaje za istoty ludzkie, a obcych pozwala bić, wypychać za druty kolczaste, skazywać na konanie w mroźnym lesie. Mamy zapomnieć (…) o tym, że Chrystus mówi w Ewangelii św. Mateusza: »Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili«” (Puste miejsce przy stole, „Rzeczpospolita”, 21 grudnia 2021).

Temu swoistemu wypłukiwaniu z polskiego katolicyzmu ducha Kazania na Górze na rzecz obrony tradycji narodowej i cywilizacji chrześcijańskiej mniej lub bardziej biernie poddaje się spora część Kościoła w Polsce. Wielu księżom to się chyba nawet podoba, bo przecież alternatywą dla obecnej władzy jest – w ich mniemaniu – zwycięstwo „tęczowej zarazy”, które byłoby dla nich prawdziwym końcem świata.

Pewnie dlatego bp X w liście na Adwent ani słowem nie wspomina o dramacie uchodźców (choć – w zapowiedzi sądu ostatecznego, ale i wcześniej: podczas ucieczki do Egiptu – utożsamia się z nimi sam Chrystus), ze wzruszeniem natomiast dziękuje Bogu za „tych wszystkich, którzy dzisiaj bronią naszej Ojczyzny, zarówno stojąc na straży jej duchowej i kulturowej tożsamości, (…), jak i z wielkim heroizmem i osobistym poświęceniem strzegąc jej granic”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się