fbpx
z Sebastianem Dudą rozmawia Michał Bardel, Janusz Poniewierski lipiec-sierpień 2010

„Jakby spadła na mnie szafa z książkami”

Myśliciele z kręgu radykalnej ortodoksji kilka lat temu pojawili się na okładce magazynu „Time” – było to pierwsze zdjęcie teologów na okładce tego magazynu od lat 60.! Symptomatyczne, że wtedy, w latach 60. ubiegłego wieku, byli to teologowie „śmierci Boga”, a teraz właśnie radykalni ortodoksi.

Artykuł z numeru

Radykalna ortodoksja. Szansa dla teologii czy powrót do średniowiecza?

 

Co to właściwie jest ta radykalna ortodoksja? Co łączy tak różnych myślicieli jak John Milbank, Catherine Pickstock czy – drukowany w tym numerze „Znaku” – Peter Candler?

Z zewnątrz radykalna ortodoksja postrzegana jest jako ruch teologiczny, dość zwarty i prezentujący się – przynajmniej medialnie – jako grupa, która ma do powiedzenia coś nowego i istotnego. Oni sami natomiast wolą mówić o sobie, że nie stanowią jednorodnego ruchu. A jeśli już coś ich łączy, to raczej pewne wspólne podejście do teologii, filozofii i całej myśli nowożytnej – przede wszystkim do idei sekularyzmu.

Z początku oni wcale zresztą nie nazywali się „radykalnymi ortodoksami”. Korzeni tego ruchu należy szukać w seminarium teologicznym w Cambridge, w którym przed laty uczestniczył John Milbank – twórca i lider radykalnej ortodoksji. Jej inicjatorzy to w gruncie rzeczy uczniowie albo współpracownicy Rowana Williamsa, obecnego arcybiskupa Canterbury, którzy u niego studiowali patrologię, ale przy okazji interesowali się nowymi drogami myślowymi filozofii kontynentalnej, trochę przeciwstawiając się anglosaskiej tradycji lingwistycznej. Wcześniej do świata anglofońskiego (przede wszystkim do USA) trafiły, rzecz jasna, koncepty i teksty francuskich postmodernistów, na przykład Jacques’a Derridy. Zrazu interesowali się nimi teoretycy literatury, wśród nich Paul de Man. Było to pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Stopniowo jednak postmodernizm poszerzał pole swojego oddziaływania i trafił także na wydziały filozoficzne i teologiczne. I tak – z Francji przez Amerykę – dotarł do Anglii. Tam, w latach 80., seminarzyści Williamsa mieli już mocną świadomość tzw. zwrotu teologicznego we francuskiej fenomenologii. Bardzo szybko przyswajali sobie teksty Jeana-Luca Mariona, seminarzystów Derridy, czytali Dominique Janicaud, a także Michela de Certeau czy Michela Henry, i próbowali wypracować własne podejście. W większości byli to anglikanie, głównie z tak zwanego High Church. Określali się zwykle jako anglokatolicy. Tym łatwiej pewnie było z czasem do tych propozycji teologicznych przyciągnąć również znaczną grupę rzymskich katolików.

Dziś radykalna ortodoksja to ruch spektakularny. Dość powiedzieć, że kilka lat temu pojawili się na okładce magazynu „Time” – było to pierwsze zdjęcie teologów na okładce tego magazynu od lat 60.! Symptomatyczne, że wtedy, w latach 60. ubiegłego wieku, byli to teologowie „śmierci Boga”, a teraz właśnie radykalni ortodoksi.

Pod koniec lat 90. ukazał się zbiór tekstów (pod redakcją Milbanka, Pickstock i Grahama Warda) zatytułowany „Radykalna Ortodoksja – nowa teologia”, co posłużyło za emblemat zarówno przy określeniu owego podejścia teologicznego, jak i samego ruchu czy nawet szkoły teologicznej. Wcześniej Milbank wolał mówić o „postmodernistycznym, krytycznym augustynizmie”. Z samej nazwy „radykalna ortodoksja” zdają się wynikać pewne charakterystyczne, myślowe kategorie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się