fbpx
z Januarym Weinerem rozmawia Michał Bardel lipiec-sierpień 2009

Kiepskie prognozy dla nosorożców…

To nie jest tak, że zabraknie żywności. Ale w konkretnym miejscu pogorszyć się może sytuacja konkretnych ludzi. To jest nasz zasadniczy problem – nie to, że zniszczymy życie na Ziemi albo że wytępimy nasz gatunek, ale że obniży się poziom życia na dużych obszarach albo przynajmniej przestanie się podnosić, co jest zwykle percypowane jako jego obniżanie się.

Artykuł z numeru

Świat w roku 2025. Prognozy, nadzieje, obawy

Michał Bardel: Osiemdziesiąt lat temu Max Scheler, szukając dla człowieka odpowiedniego stanowiska w kosmosie, opisał nas jako zwierzęta nadzwyczaj słabe z fizycznego punktu widzenia, które tylko dzięki obecności ducha, intelektu potrafią nadrobić braki związane ze słabym wzrokiem, słuchem, niemal nieistniejącym węchem i innymi defektami cielesnymi. Czy w tym nadrabianiu zaległości nie posuwamy się dziś zbyt daleko? Jak po osiemdziesięciu latach zmieniło się nasze miejsce w kosmosie?

January Weiner: Przede wszystkim już samo postawienie sprawy przez Schelera jest fałszywe. Nie ma zwierząt lepszych i gorszych. Są takie, które są, i takie, które już wymarły. Te, które są, są wystarczająco dobre, czego dowodem jest to, że są. Znamy całe mnóstwo organizmów, które nic nie potrafią, nawet myśleć, a jednak jakoś sobie radzą na przestrzeni milionów lat. Można wręcz powiedzieć, że człowiek wyewoluował w kierunku pewnych umiejętności, których nie mają inne zwierzęta, i to zmniejszyło presję działania doboru naturalnego na cechy fizyczne. Człowiek nie musiał nadrabiać żadnych braków – mógł po prostu nie rozwijać pewnych umiejętności, bo dobór naturalny mu na to pozwalał.

Istnieje natomiast obawa, nierzadko podnoszona przez biologów, że oto jesteśmy świadkami czasów, w których ustała u człowieka ewolucja. W związku z tym gromadzą się cechy patologiczne, ponieważ dochodzą do rozrodu osobniki, które w warunkach pierwotnych nigdy by do niego nie doszły, przeżywają takie, które w normalnych warunkach nie byłyby zdolne przeżyć. Są oczywiście takie miejsca na świecie, gdzie dobór wciąż działa – wolelibyśmy jednak, by te miejsca tak nie funkcjonowały. Myślę o działaniu doboru naturalnego w Afryce, gdzie rozprzestrzenia się AIDS. Mówi się, że być może w drodze naturalnej ewolucji utrwalą się w populacji geny odporności na tę chorobę. Jeśli dzieci nie będą dożywały do rozrodu, rozrodu nie będzie i ewolucja ustanie.

Pamiętajmy jednak, że mówiąc o człowieku, mówimy o bardzo krótkim epizodzie w dziejach przyrody. To jest w końcu tylko kilkanaście tysięcy lat…

 

Dość jednak burzliwe kilkanaście tysięcy lat.

Wyłącznie z naszego punktu widzenia. Z punktu widzenia biologicznego jesteśmy gatunkiem, który chwilowo „buja” w przyrodzie i zupełnie nie wiadomo, co z nim będzie.

 

Mówiliśmy o miejscu człowieka w świecie zwierząt. A jakie jest jego miejsce dziś w relacji do całej przyrody, do biosfery? Jak wygląda bilans sił? Po której stronie jest przewaga?

Wszystko zależy od skali. Do tej pory wymarło 99,99 % wszystkich gatunków, które żyły około dziesięć milionów lat. Z punktu widzenia biosfery gatunek który żyje czterdzieści tysięcy lat, nie ma jeszcze nic do gadania. Człowiek jest tylko epizodem w historii świata. Człowiek biosferze nic nie zrobi. Bo to, czy na świecie jest gatunków trochę więcej czy trochę mniej, czy istnieją te czy inne, z punktu widzenia życia na Ziemi, które trwa prawie cztery miliardy lat, nie ma żadnego znaczenia. Oczywiście pojawiają się groteskowe, megalomańskie zupełnie pomysły, że człowiek może zniszczyć Ziemię. Udział człowieka w różnego rodzaju procesach w biosferze jest większy niż innych gatunków, to prawda, ale to nie znaczy, by mógł zagrozić normalnemu biegowi życia na Ziemi…

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się