fbpx
Janusz Poniewierski
Janusz Poniewierski, zdj. Michał Lichtański
Janusz Poniewierski styczeń 2023

Poparzeni

Przywołując obraz Kościoła jako płonącego domu, jedni podkreślają konieczność gaszenia pożaru, drudzy natomiast myślą przede wszystkim o ratowaniu zagrożonych czy już „poparzonych” przez ogień i niemających siły uciekać.

Artykuł z numeru

Filozofowie Doliny Krzemowej i przyszłość ludzkości

Czytaj także

Janusz Poniewierski

Umywanie rąk

Gdyby św. Franciszek żył w wieku XXI, to być może w jego Pieśni słonecznej znalazłaby się pochwała internetu jako przestrzeni ułatwiającej czy wręcz budującej relacje pomiędzy ludźmi. Myślę tu zwłaszcza o – przez wielu z nas odkrytej dopiero w czasie pandemii – eklezjotwórczej sile mediów społecznościowych i platform webinaryjnych. Wystarczy wspomnieć o tych wszystkich zoomach i teamsach, dzięki którym mógł w całej Polsce ruszyć Kongres Katoliczek i Katolików, a takie uroczystości jak choćby przejmująca listopadowa gala wręczenia Nagrody im. ks. Józefa Tischnera stały się dostępne dla (prawie) wszystkich zainteresowanych nimi osób. Niemniej rola internetu okazuje się większa niż tylko bycie użytecznym kanałem informacyjnym. Internet nas bowiem ośmielił, pozwolił na to, żebyśmy „się policzyli” – i, nie tylko w skali lokalnej, przestali uzależniać swoje działanie od przyzwolenia udzielonego nam (lub nie) przez biskupów.

Co najmniej raz w tygodniu udaje mi się uczestniczyć w jakimś – ważnym dla mnie jako chrześcijanina właśnie – spotkaniu internetowym. W otwierającej głowę i serce (i ducha!) wymianie myśli i doświadczeń. W debacie, która pozwala na podtrzymanie przygasającego płomyka nadziei. Ostatnio np. udostępniono mi link do odbywających się w listopadzie 2022 r. w Gdańsku „Dialogów Świętojańskich” – organizowanej przez tamtejsze Duszpasterstwo Środowisk Twórczych i Europejskie Centrum Solidarności imprezy cyklicznej, które tym razem za temat rozmowy obrało „stres pourazowy ludzi Kościoła”. To znaczy: stan ducha będący dziś także i moim udziałem (w przypadku wielu polskich katolików ten stres wciąż jeszcze dotyczy teraźniejszości, a nie tylko tego, co już minęło; doświadczanie urazów w Kościele to dla nich zatem stan permanentny).

Ważnym i szczególnie dla mnie poruszającym wątkiem gdańskiej dyskusji był obraz Kościoła jako płonącego domu – i zarysowana przy tej okazji różnica perspektyw. Z jednej strony podkreślano bowiem konieczność gaszenia pożaru i ratowania Kościoła (nie tylko jako instytucji, ale także wspólnoty, która jest dla nas wartościowa), z drugiej – mówiono o tym, że trzeba przede wszystkim ocalić ludzi, którym zagraża ogień, co nieraz oznacza umożliwienie im wyjścia z płonącego Kościoła (a przynajmniej z toksycznych, raniących wspólnot, w których dotąd tkwili).

To może być dla nich jedyny ratunek. Przejmująco zabrzmiały w tym kontekście słowa jednej z panelistek o „poparzonych”, którzy „nie mają siły uciec, a uciec powinni”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się