O ilu jeszcze takich sprawach wiecie? O ilu księżach-pedofilach (i innych ludziach Kościoła, których ofiarą padali tzw. bezbronni dorośli) odsyłanych do innej parafii, szpitala, do Rzymu, za wschodnią granicę bądź na dalekie misje? O ilu biskupach, którzy mają coś na sumieniu, albo – co gorsza – nie powinni sprawować w Kościele żadnej odpowiedzialnej funkcji, bo się do tego po prostu nie nadają?
Oskarżam Was, że chowaliście głowy w piasek, kiedy Wasi współbracia w biskupstwie mówili i robili rzeczy wołające o pomstę do nieba, kiedy nazywali LGBT+ „tęczową zarazą”, powoływali się na „Protokoły mędrców Syjonu” czy – w czasie pandemii – zachęcali do korzystania z wody święconej…
Jak mogliście milczeć, gdy rzecznik KEP – przekraczając swoje kompetencje – wskazywał na grzech, popełniany ponoć przez katolickich uczestników protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego? Dlaczego żaden z Was się od tej opinii nie zdystansował (nie mówiąc już o potrzebie rzetelnego wyjaśnienia wiernym tej kwestii)? Zapewne kierowała Wami lojalność. Rzeczywiście, zachowywaliście się wobec siebie solidarnie, ale tym samym zdradziliście powierzone Wam owce i zaparliście się prawdy.
Co gorsza, nie okazywaliście współczucia i nie pospieszyliście z pomocą ofiarom. Do dziś macie z tym problem (czego świadectwem opór części z Was wobec powołania i wspierania – nb. śmiesznie niską składką – Fundacji św. Józefa zajmującej się ofiarami księżowskiej pedofilii). Czy jesteście zdolni odczuć bezmiar i ciężar ich cierpień? Czy potraficie zapłakać nad krzywdą, której doznali nie tylko od sprawców?
Oskarżam Was o wiele innych jeszcze spraw. Na przykład o to, że zawiązaliście i utrzymujecie ścisły sojusz ołtarza z tronem; że zachowujecie obojętność wobec niszczenia fundamentów demokratycznego państwa; że nie chcecie nas, świeckich, słuchać i z nami rozmawiać, że nas lekceważycie (ileż naszych listów i apeli pozostało bez odpowiedzi, nawet bez potwierdzenia odbioru)…
Kiedy w całym kraju odbywały się demonstracje organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, wyszedłem po południu na ulice Krakowa. Było już po wszystkim. Dotarłem pod Pałac Biskupi – zamknięty na cztery spusty, nikogo dookoła, tylko parę aut policyjnych, ani śladu jakiegokolwiek plakatu czy ulotki… Zupełnie inne wrażenie sprawiała okolica uniwersytetu: był otwarty, w pobliżu zero policji, a na schodach do rektoratu pełno haseł, ulotek i wymalowanych na kartonach błyskawic. Skojarzenie nasunęło się samo: oto symboliczne miejsce wolności, w którym można wyrazić swój gniew i sprzeciw, gdzie można się spierać o ważne sprawy (UJ), oraz zamknięta, wręcz zatrzaśnięta (czego wymownym symbolem stało się dla wielu zamurowanie papieskiego okna) – i nieokazująca oznak życia – twierdza (Kuria).
Kiedyś ludzie błądzący – nawet zbrodniarze! – szukali w świątyni azylu i znajdowali w niej schronienie. Dziś osoby rozgniewane na Kościół – żadni tam przestępcy – słyszą: „Wara od mojej katedry”.
Czyżby to oznaczało zerwanie ostatnich więzów łączących katolickich hierarchów ze sporą częścią polskiego społeczeństwa?
Halo, pasterze – tu owca. Czy ktoś mnie słyszy?
6 grudnia 2020
Ps. Już po napisaniu powyższego tekstu dotarła do mnie informacja o urodzinach Radia Maryja. Chciałbym wyrazić wdzięczność dla arcybiskupów Wojciecha Polaka i Grzegorza Rysia, którzy zajęli jasne i jednoznaczne stanowisko w sprawie skandalicznych słów wypowiedzianych przez ks. Tadeusza Rydzyka. Cieszy mnie głos biskupa toruńskiego Wiesława Śmigla, choć szkoda, że nie zareagował już podczas uroczystości, w której uczestniczył. Brak reakcji prezydium KEP i wyjaśnienie jej rzecznika, z którego wynika, iż KEP nie musi się wypowiadać, bo w jej imieniu uczynił to prymas jako delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży, pozostawiam bez komentarza.