fbpx
Janusz Poniewierski luty 2009

In vitro, godność i polityka

Wykraczając nieco poza problematykę bioetyczną, instrukcja – i to jest dalszy ciąg jej „pozytywów” – zachęca pary bezdzietne do adopcji, ustawodawców natomiast do jej „propagowania i ułatwiania związanych z nią procedur”.

Artykuł z numeru

Niepełnosprawni umysłowo uczą mądrości

Ogłoszona w grudniu ubiegłego roku, a „dotycząca niektórych problemów bioetycznych” instrukcja Kongregacji Nauki Wiary Dignitas personae („Godność osoby”) stanowi kontynuację i aktualizację opublikowanej przeszło dwadzieścia lat temu instrukcji Donum vitae („Dar  życia”, 1987). Jako aktualizacja, Dignitas personae pełna jest zatem nowych pytań i problemów etycznych, które pojawiły się ze względu na niebywały rozwój nauki i technologii – niemniej odpowiedzi, jakie formułuje, pozostają stare jak Kościół, wciąż na nowo interpretujący Ewangelię: ludzkie życie jest od początku (od momentu poczęcia) święte, istota ludzka nie może być nigdy (na żadnym etapie rozwoju!) traktowana jako środek do celu, zaś człowiekowi, powołanemu do przetwarzania świata i „czynienia sobie ziemi poddaną”, nie wolno zajmować miejsca Stwórcy.

Oto fundament nauczania Kościoła na ten temat. I „znak sprzeciwu” na drodze, na którą wkroczyła współczesna cywilizacja.

Pobieżna lektura instrukcji – zwłaszcza, jeśli podejmują ją osoby  niepodzielające wymienionych wyżej przekonań – może wywołać wrażenie, że jest ona „zbiorem zakazów”. I tak też odczytała ją część opinii publicznej, również w Polsce. Ale to nie jest, moim zdaniem, ocena do końca sprawiedliwa. Bo dokument Kongregacji – rzeczywiście bardzo krytyczny wobec „niszczenia istot ludzkich” (embrionów) oraz „posługiwania się środkami, które [zdaniem jego autorów] naruszają godność osoby lub są stosowane w celach sprzecznych z integralnym dobrem człowieka” – ma też swój aspekt pozytywny. Można w nim znaleźć na przykład wyrazy poparcia dla tego, co – wedle watykańskich teologów – „moralnie godziwe”: dla leczenia niepłodności, terapii genowej komórek somatycznych oraz korzystania w celach leczniczych z komórek macierzystych (pod pewnymi ściśle określonymi warunkami).

Owszem, temu, „co wolno”, poświęcono w instrukcji dużo mniej miejsca aniżeli temu, co zabronione. Warto jednak zrozumieć, że Kongregacji nie chodziło wcale o zakaz dla samego zakazu. Tu szło raczej, pisał w „Gościu Niedzielnym” amerykański teolog George Weigel, o „obronę i promocję ludzkiej osoby (…) w sytuacji, gdy ludzkie życie staje się towarem”. A także o to, abyśmy się nie stali obywatelami „nowego wspaniałego świata”, który kiedyś tak przejmująco sportretował Huxley.

To właśnie dlatego Kościół bywa czasem tak bardzo surowy wobec niektórych przejawów współczesności. Autorzy instrukcji tłumaczą się jak gdyby z tego swojego non possumus („nie możemy”), odwołując się do Jana Pawła II:

Podobnie jak przed stu laty, wobec zagrożenia podstawowych praw robotników, Kościół z ogromną odwagą wystąpił w ich obronie, głosząc święte prawa pracownika jako osoby, tak też dziś, gdy zagrożone są podstawowe prawa innej kategorii osób, Kościół poczuwa się do obowiązku użyczenia z tą samą odwagą swego głosu tym, którzy głosu nie mają. Głos Kościoła jest zawsze ewangelicznym krzykiem w obronie ubogich tego świata, tych, którzy są zagrożeni, otoczeni pogardą, i których prawa ludzkie są gwałcone (List do biskupów o „ewangelii życia”, 1991).

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się