fbpx
Janusz Poniewierski marzec 2010

Znaki czasu

Bazylikę św. Piotra od rzymskiej Synagogi Większej, położonej na drugim brzegu Tybru, dzielą zaledwie dwa kilometry. Jednak Kościół rzymskokatolicki potrzebował aż 1900 lat, ażeby pokonać ten dystans. Mniej więcej tyle czasu upłynęło bowiem od śmierci Piotra – galilejskiego Żyda, który stał się biskupem Rzymu – do Jana Pawła II, który jako pierwszy papież (nie licząc, oczywiście, Księcia Apostołów) przekroczył próg żydowskiego domu modlitwy.

Artykuł z numeru

Mity w kulturze nadmiaru

Tamten gest Jana Pawła II odmienił – naprawdę! – oblicze Kościoła i jego stosunek do judaizmu. Dość powiedzieć, że dzięki niemu Benedykt XVI, który jest papieżem od lat zaledwie pięciu, już trzykrotnie wstępował do synagogi: w Kolonii, w Nowym Jorku i, ostatnio (17 stycznia 2010), w Rzymie. Jednak to wizyta Jana Pawła II w bożnicy (13 kwietnia 1986) była przełomem, odwiedziny Benedykta XVI natomiast stały się papieskim – niemalże corocznym – zwyczajem. Na tym też polega ich znaczenie: że są. I będą! Ufam bowiem, iż po najdłuższym życiu Ojca Świętego ten (chciałoby się rzec: rodzinny, braterski) obyczaj uznają za swój również jego następcy.

Wspomniałem wyżej o papieskich wizytach w synagodze kolońskiej i nowojorskiej. Uściślam: to jednak nie to samo co synagoga w Rzymie. Członkowie tutejszej gminy żydowskiej – starszej od rzymskiego Kościoła! – przez stulecia byli poddanymi papieża. O tym, jak (zwłaszcza od wieku XVI) wyglądały relacje papiestwa z żydowskimi mieszkańcami Rzymu, pisał Michał Horoszewicz: „Wraz z bullą Cum nimis absurdum Pawła IV (…) rozpoczął się czas poniżenia i uciemiężenia (1555–1870). W Rzymie powstało przymusowe getto, ograniczono gospodarczą aktywność Żydów, zakazano kontaktów katolicko-żydowskich, wprowadzono oznakowania odzieżowe” (Przez dwa millenia do rzymskiej synagogi). Pamięć o tej dyskryminacji trwa do dzisiaj.

Dla Żydów zapraszających obecnego papieża do domu modlitwy istotna pozostaje również jego narodowość i dotychczasowa postawa; w ciągu pięciu lat tego pontyfikatu co i rusz pojawiały się przecież trudności grożące zerwaniem dialogu. Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku – właśnie 17 stycznia – strona żydowska odmówiła udziału w obchodach Dnia Judaizmu w Kościele włoskim (poszło o wielkopiątkową modlitwę za Żydów w „uwolnionym” przez Papieża rycie trydenckim). A zaraz potem pojawiła się „sprawa” negującego Zagładę biskupa Williamsona…

Także tegoroczna wizyta Benedykta XVI w synagodze przez chwilę wydawała się zagrożona – tym razem z powodu ogłoszenia dekretu o heroiczności cnót Piusa XII, co zapowiada jego rychłą beatyfikację. To dlatego niektórzy Żydzi, na przykład przewodniczący Włoskiej Rady Rabinackiej Giuseppe Laras, postanowili ją zbojkotować. Inne stanowisko zajął na szczęście prezes rzymskiej gminy żydowskiej Riccardo Pacifici, który przy tej okazji sformułował jednak kilka gorzkich słów pod adresem Piusa XII: „Jego milczenie wobec Szoa boli wciąż jako czyn, którego nie było. Może nie zatrzymałby pociągów śmierci, ale przekazałby sygnał, słowo ostatniego pocieszenia ludzkiej solidarności dla naszych braci, wiezionych do pieców Auschwitz”. Benedykt XVI pozostawił to właściwie bez odpowiedzi: ani razu nie wymienił imienia papieża Piusa, ograniczając się do stwierdzenia, że Stolica Apostolska w czasie wojny „prowadziła akcję pomocy Żydom, często ukrytą i dyskretną”. I tylko później prefekt Tajnych Archiwów Watykańskich bp Sergio Pagano publicznie zapowiedział to, czego od dawna domagają się żydowscy historycy: udostępnienie dokumentów dotyczących pontyfikatu Piusa XII. Wprawdzie stanie się to dopiero za pięć lat, jednak – jak oświadczył Pagano – zwłoka ta ma charakter czysto techniczny: chodzi o inwentaryzację 16 milionów stron dokumentów, „nad czym pracuje jedynie 55 osób”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się