fbpx
Janusz Poniewierski
Janusz Poniewierski, zdj. Michał Lichtański
Janusz Poniewierski marzec 2020

Odważmy się marzyć

Papież Franciszek nie wstydzi się marzeń, a równocześnie jest realistą. Dobrze wie, od czego zacząć budowanie braterstwa. Mówi o małych krokach: o szacunku, ręce wyciągniętej ku drugiemu, gotowości do tego, żeby go wysłuchać.

Artykuł z numeru

Michał Heller. Pytanie o Boga i ateizm

Czytaj także

Tomáš Halík

Dlaczego popieram Franciszka

Ustanowiony kilka tygodni temu przez ONZ Międzynarodowy Dzień Ludzkiego Braterstwa (4 lutego) to według mnie dowód na kulturotwórczą rolę religii i jej znaczenie dla budowania pokoju. Wprowadzając ten Dzień do kalendarza, Narody Zjednoczone wyraźnie bowiem nawiązały do spotkania przedstawicieli dwóch religii uniwersalnych: papieża Franciszka i wielkiego imama kairskiego uniwersytetu Al-Azhar, oraz do sygnowanego przez nich „Dokumentu o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia”. Podpisano go właśnie 4 lutego 2019 r. w Abu Zabi, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Tegoroczne centralne obchody Dnia Braterstwa odbyły się w trybie online. Uczestniczył w nich także papież, który wykorzystał tę okazję, by – poniekąd streszczając swą ostatnią encyklikę Fratelli tutti (2020) – raz jeszcze przypomnieć, jak ważne jest dziś, w dobie pandemii, aby ludzie zaczęli się wreszcie traktować jak bracia, dzieci jednego Ojca. „Nie ma czasu na obojętność. Nie możemy umywać rąk: z dystansem, z lekceważeniem, z pogardą. Albo będziemy braćmi [i siostrami], albo się wszystko rozpadnie. (…) Nie możemy [już] mówić: albo bracia, albo niebracia. Powiedzmy to sobie jasno: albo bracia, albo wrogowie. Obojętność jest bardzo subtelną formą wrogości. Nie potrzeba aż wojny, aby narobić sobie wrogów: wystarczy drugiego ignorować…”.

Braterstwo to pojęcie niezwykle istotne dla papieża Franciszka. Opisuje je z różnych punktów widzenia, w tym także od strony teologicznej (polecam tu jego komentarz do przypowieści o miłosiernym Samarytaninie zawarty w encyklice Fratelli tutti).

Nie jestem pewien, czy właściwie odczytuję teologię obecnego biskupa Rzymu, trudno mi jednak oprzeć się wrażeniu, że kiedy mówi on o braterstwie, próbuje przesuwać akcenty: z „klasycznej” wizji eklezjologicznej, utożsamiającej Chrystusa z Kościołem (nazywanym wszak „Jego ciałem”), w kierunku antropologii, która dostrzega realną obecność Jezusa w drugim człowieku (por. Mt 25, 31–46).

Pisał kiedyś, u zarania swego pontyfikatu, Jan Paweł II, że „człowiek jest drogą Kościoła”. Franciszek wyciąga z tego konsekwencje praktyczne, odwołując się przy tym do tradycji: „Chcesz czcić ciało Chrystusa? Nie dopuść, aby było nagie. Uczciwszy Je jedwabnymi szaty [w świątyni], nie pozwól, by na zewnątrz umierało z zimna z powodu nagości” (św. Jan Chryzostom). „Paradoks – dopowiada papież – polega na tym, że niekiedy ci, którzy deklarują się jako niewierzący, mogą żyć wolą Bożą lepiej niż osoby wierzące”. W tym kontekście przypomina mi się zdanie wypowiedziane kiedyś do Jacka Kuronia przez ks. Jana Zieję: „Braciszku, masz miłość, to masz Boga”. I, z drugiej strony, obelgi rzucane przez niektórych polskich duchownych na Jerzego Owsiaka i wolontariuszy WOŚP.

Trudno nie zauważyć, że obchody Międzynarodowego Dnia Ludzkiego Braterstwa (które w tym roku organizowali głównie muzułmanie), a wcześniej dokument z Abu Zabi i niektóre fragmenty encykliki Fratelli tutti stanowią ważny krok na drodze dialogu chrześcijan z wyznawcami islamu. Papież, przyznając publicznie, że do takiego właśnie myślenia o braterstwie zainspirował go imam Ahmed el-Tayeb – nazwany przezeń przy tej okazji „bratem, przyjacielem oraz towarzyszem w wyzwaniach i ryzyku w walce o braterstwo” – składa świadectwo absolutnie niezwykłe. Nie mam wątpliwości, że znajdzie ono należne miejsce w historii religii.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się