fbpx
Janusz Poniewierski kwiecień 2008

Z nadzieją na odwagę świadectwa

2 kwietnia mija kolejna, trzecia już, rocznica śmierci Jana Pawła II. Kiedy piszę te słowa (początek marca), mogę tylko przewidywać, jak będzie wyglądało świętowanie tej daty. Pewnie będziemy modlić się o rychłą beatyfikację Papieża, a media przez ten jeden dzień będą pełne materiałów o różnych nadzwyczajnych wydarzeniach związanych z ,,Wielkim Papieżem Polakiem”.

Artykuł z numeru

Dzieci Boże z probówki. Chrześcijanie wobec in vitro

Nic w tym dziwnego, bo Jan Paweł rzeczywiście ,,wielkim i świętym papieżem był”, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że podkreślając tę jego nadzwyczajność i stawiając mu pomnik (a raczej figurę na ołtarzu), odrywamy go od codziennego doświadczenia – i prawdziwy ogień, zdolny zapalić serca, zamieniamy na… wieczną lampkę (do tego elektryczną – bo bezpieczniejsza). Wiem, jestem niesprawiedliwy, bo przecież są wśród nas ludzie, świeccy i duchowni (a nawet całe grupy ludzi), którzy – właśnie pod jego wpływem – próbują coś dobrego zrobić ze sobą i wokół siebie. I to też jest Kościół! Teraz jednak myślę przede wszystkim o tym, co przez Kościół rozumieją media, i… Brakuje mi papieża Jana Pawła. Brakuje mi jego świadectwa, duszpasterskiego rozmachu, próby zrozumienia innych punktów widzenia i solidarności z tymi, którzy jej, tu i teraz, potrzebują.

Tytułem przykładu: polska i katolicka debata wokół Strachu Grossa toczy się tak, jakby dla wielu ludzi Kościoła nasza ,,polska niewinność” była dogmatem wiary i jakby nie pamiętali tego, czego uczył nas Jan Paweł II: że nie tylko wybaczać, ale i prosić o wybaczenie trzeba ,,nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy”. I że Ecclesia (także ta Eklezja, która jest w Polsce) ciągle potrzebuje nawrócenia. My się nawet publicznie nie modlimy za ofiary Holokaustu (choć prosił nas o to Papież) ani o to, żeby dyskusja nad książką Grossa przyniosła dobry owoc.

No właśnie, modlitwa: ilu z nas naprawdę usłyszało informację o uprowadzeniu chaldejskiego arcybiskupa Mosulu i się za niego modli?! Arcybiskupa Paulosa Faradża Rahho porwano 29 lutego – tuż po odprawieniu przezeń Drogi Krzyżowej. Zamordowano przy tym kierowcę arcybiskupa i jego dwóch współpracowników[1]. Toż to scena żywcem wzięta z Dziejów Apostolskich. A my co? Modlitwę w intencjach, w których modli się Papież (do modlitwy o uwolnienie arcybiskupa wezwał Kościół powszechny Benedykt XVI), zamieniliśmy w modlitwę o beatyfikację Jana Pawła II. I, naszym zdaniem, jesteśmy w porządku.

Jan Paweł II stawiał na wiarę, rozum i sumienie. A polscy biskupi – jako całość, Konferencja Episkopatu Polski – stawiają na ,,religijność zamiast wiary, autorytet zamiast rozumu i prawo zamiast sumienia” – mówi Cezary Gawryś, były redaktor naczelny ,,Więzi”, obszernie tę swoją tezę uzasadniając (zob. ,,Gazeta Wyborcza”, 5.03.2008). Ta zasada episkopalna (,,trzy »zamiast«”) oddaje istotę rzeczy, niestety.

I jeszcze jedna perspektywa, ogólnokościelna: jestem jak najdalszy od przeciwstawiania Jana Pawła II – Benedyktowi XVI. Obecny papież ma już swoje lata, zupełnie inny temperament i nieco inne priorytety (ma za sobą doświadczenie przede wszystkim kurialisty i naukowca). Niemniej, czasem przydałaby mu się odwaga i bezkompromisowość poprzednika. Tak jak w grudniu ubiegłego roku, kiedy Benedykt nie zdecydował się na przyjęcie Dalajlamy. Miał ku temu ważne powody (Stolicy Apostolskiej chodziło najprawdopodobniej o to, żeby nie pogarszać sytuacji Kościoła w Chinach), ale pewien niesmak pozostał. Przy tej okazji Dalajlama, który spotkał się z Janem Pawłem II aż dziewięć razy, powiedział: ,,Brakuje mi jego i jego determinacji w krzewieniu wartości ludzkich i dialogu między religiami”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się