fbpx
Janusz Poniewierski marzec 2019

Jeden krok

Deklaracja z Abu Zabi nie sprawi, że od dziś znikną zamachy terrorystyczne, kraje islamskie staną się oazami tolerancji, a wszyscy chrześcijanie zaczną traktować uchodźców jak braci. A jednak wierzę, że „błogosławieni są ci, którzy wprowadzają pokój”, nawet jeśli ich działalność oznacza uczynienie tylko jednego małego kroku naprzód.

Artykuł z numeru

Jak pięknie różnią się nasze mózgi

Jak pięknie różnią się nasze mózgi

Trudno sobie wyobrazić lepsze upamiętnienie 800. rocznicy spotkania św. Franciszka z egipskim sułtanem Malikiem al-Kamilem niż wizyta imiennika Biedaczyny z Asyżu, papieża Franciszka, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (3–5 lutego 2019), a także zapowiedziana na marzec papieska podróż do Rabatu i Casablanki (Maroko).

Do Maroka, którego król szczyci się drzewem genealogicznym sięgającym aż do Mahometa, pielgrzymował już Jan Paweł II (1985), jednak jak dotąd żaden papież nie postawił stopy na Półwyspie Arabskim, w kolebce islamu. Trudno zatem się dziwić światowym mediom, że okrzyknęły tę podróż – i to zanim jeszcze się rozpoczęła – mianem historycznej. I tym razem nie było w tym określeniu chyba żadnej przesady, a przebieg wizyty Franciszka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich ocenę tę – w moim przekonaniu – w pełni uzasadnił.

Aby się o doniosłości tej papieskiej pielgrzymki przekonać, wy- starczy sięgnąć po jeden tylko jej owoc: deklarację podpisaną przez Franciszka i szejka Ahmeda al-Tayeba, wielkiego imama kairskiego Uniwersytetu Al-Azhar, czyli najbardziej autorytatywnej instytucji w świecie islamu sunnickiego. Dokument ten mówi wyraźnie, że religie „nie mogą nakłaniać do wojny, postaw nienawistnych, wrogości i ekstremizmu”, oraz wzywa ludzi wierzących, by „zaprzestali posługiwania się religią w celu wzbudzania nienawiści, przemocy (…) i ślepego fanatyzmu oraz zaprzestali używania imienia Boga do usprawiedliwiania aktów morderstwa, wrogości, terroryzmu i opresji”. Jednocześnie tekst mocno podkreśla prawo każdego człowieka do godnego życia – i potępia obojętność „sytego” świata w obliczu rozmaitych kryzysów humanitarnych, jakie są udziałem uboższej (i jednocześnie większej) części ludzkości.

Z teologicznego punktu widzenia niezwykle istotna wydaje mi się akceptacja udzielona przez papieża i wielkiego imama Al-Azhar pluralizmowi religijnemu, bo – jak głosi omawiana tu deklaracja – „pluralizm i różnorodność religii, koloru skóry, płci, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką Bóg stworzył ludzkie istoty”. To właśnie z niej (z „woli Boga”!) wypływa „prawo do wolności wiary i wolności do bycia różnymi”. „Dlatego – czytamy dalej – odrzuca się wszelkie próby zmuszania ludzi do przyjmowania określonej religii oraz kultury, podobnie jak [próby] narzucania jednego modelu cywilizacji, którego inni nie akceptują”.

Warto zauważyć, że w tekście deklaracji, której tematem jest ludzkie braterstwo, podjęto bardzo wiele interesujących wątków, w tym problemy na pierwszy rzut oka wcale nieoczywiste dla oficjalnego dialogu katolicko-muzułmańskiego, upomniano się bowiem np. o godność i prawa kobiet.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tego rodzaju dokumenty nie sprawią, iż z dnia na dzień znikną zamachy terrorystyczne (tuż po zakończeniu wizyty Franciszka organizacja Boko Haram zaatakowała seminarium duchowne w Nigerii), kraje islamskie staną się oazami tolerancji, a wszyscy europejscy chrześcijanie zaczną traktować muzułmańskich uchodźców jak braci. Zarazem jednak – tego uczy mnie Ewangelia – wierzę, że „błogosławieni [są ci], którzy wprowadzają pokój”, nawet jeśli ich działalność de facto oznacza uczynienie tylko jednego małego kroku naprzód.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się