fbpx
Janusz Poniewierski kwiecień 2019

Redaktor – artysta

Specjalność Józefa Kozaka stanowiło sporządzanie indeksów do książek. W jego wykonaniu nie były to jednak „zwyczajne” listy osób, jakie mógłby zestawić pierwszy lepszy redaktor, ale prawdziwe dzieła sztuki edytorskiej.

Artykuł z numeru

Samo dobro

Samo dobro

W krakowskim światku skupiającym redaktorów tekstu, adiustatorów i korektorów Józef Kozak (1935–2019) uchodził za swego rodzaju arystokratę. Kogoś, kto wiedział i potrafił więcej niż inni przedstawiciele jego profesji. Cenili go z tego powodu dobrzy wydawcy oraz mądrzy (i niezadufani w sobie) autorzy i tłumacze, którzy – nierzadko publicznie – okazywali mu wdzięczność. Tak jak prof. Elżbieta Tabakowska, tłumaczka książek Normana Daviesa, we wstępie do Europy dziękująca „panu Józefowi Kozakowi, którego erudycja była [dla niej] bezcenną pomocą”.

Bo rzeczywiście, Józef Kozak był erudytą niebywałym. Wcale się tym nie chwalił, zatem wielu jego rozmówców nie miało pojęcia, że stoi przed nimi człowiek, który wie dużo więcej od nich. A on nikomu nie okazywał wyższości. Przeciwnie: gotów słuchać, chyba ciągle się uczył, choć – przyznaję – kiedy ktoś przekroczył poziom jego tolerancji na niekompetencję, pozwalał sobie na drobną uszczypliwość. Złośliwe uwagi zdarzały mu się zwłaszcza w listach do redakcji czasopism czy wydawców książek, w których znalazł poważny błąd. W kontaktach osobistych starał się ludzi nie ranić, a jeśli już chciał z kogoś lekko (!) zakpić, z reguły posługiwał się fraszką, zabawnym wierszykiem bądź łacińską sentencją.

Z wykształcenia był orientalistą. Wiedza zdobyta na studiach przydała mu się, kiedy redagował drugie – dzięki niemu właśnie „poprawione i uzupełnione” – wydanie Słownika Polaków w Imperium Osmańskim i Republice Turcji Jerzego S. Łątki; zdaniem samego Łątki redaktor Kozak był tego dzieła „de facto współautorem”.

Redaktorskie szlify zdobywał w „Gazecie Krakowskiej”, gdzie zaczynał jako korektor, i w „Życiu Literackim”, w którym pracował jako redaktor techniczny. W latach 1989–1991 współtworzył wydawany przez „Solidarność” „Tygodnik Małopolska”. Najdłużej pracował w „Zeszytach Prasoznawczych” – był tam sekretarzem redakcji, i – od 1991 r. do samej śmierci – w miesięczniku „Aura. Ochrona Środowiska”, gdzie dał się poznać również jako znakomity fotograf.

Współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym” nawiązał już w latach 60. ubiegłego wieku. Był świetnym korektorem i adiustatorem, nic zatem dziwnego, że redakcja „TP” korzystała z jego pomocy w sezonie urlopowym. W ten sposób, jak podejrzewam, niedługo potem trafił też do Wydawnictwa Znak i już wkrótce okazało się, że można mu powierzyć książki – z punktu widzenia redakcji – najtrudniejsze.

Niełatwo dziś ustalić pełną listę wydanych przez Znak tytułów, którymi zajmował się Józef Kozak. W przeszłości, nieco inaczej niż dzisiaj, w oficynie takiej jak Znak pracowano wedle zasady: ad maiorem Dei gloriam. Z tego względu nazwisko Kozaka – i to wyłącznie ze względu na sporządzony przezeń obszerny indeks nazwisk – pojawiło się dopiero w pracy Jana Ciałowicza Od Kościuszki do Sikorskiego (1972). Poczynając od tej książki, indeksy („fenomenalne” – jak o nich napisze Anna Mateja, redaktorka tomu Ludzie Znaku) staną się znakiem firmowym Pana Józefa. Warto podkreślić, że w jego wykonaniu nie były to „zwyczajne” listy osób, jakie mógłby zestawić pierwszy lepszy redaktor, ale prawdziwe dzieła sztuki edytorskiej. Żeby się o tym przekonać, wystarczy zajrzeć np. do Europy Daviesa (współautorem indeksu do tej książki jest Artur Czesak), gdzie – z uwzględnieniem pełnych imion oraz dat urodzenia i śmierci – wymieniono kilka tysięcy osób.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się