fbpx
Janusz Poniewierski
Janusz Poniewierski, zdj. Michał Lichtański
Janusz Poniewierski marzec 2022

Sen

„Nie o to naprawdę chodzi, że zaistniała w Kościele »era konstantyńska«, tylko o to raczej, że nie znalazła już prawie dostępu do rzymskiego katolicyzmu era renesansu, i że wszystkie kolejne ery nowożytne stawały mu się coraz bardziej obce”.

Artykuł z numeru

Rebecca Solnit. Głos oporu i nadziei

Czytaj także

Placeholder

Janusz Poniewierski

Prorokini Anna

Przyśniła mi się – urodzona 100 lat temu – myślicielka i działaczka katolicka Anna Morawska. Rozmawialiśmy o chrześcijaństwie*.

Janusz Poniewierski: Coraz większej liczbie Polaków, zwłaszcza młodych, katolicyzm kojarzy się dziś raczej z opresyjną, totalną ideologią aniżeli z wolnością sumienia i miłością bliźniego. Jak zatem mówić o katolicyzmie / chrześcijaństwie, aby ludzie dostrzegli, że wciąż jest w nim ukryty potencjał, jaki niesie ze sobą Ewangelia?

Anna Morawska: Katolicyzm nie jest zamkniętym „wykładem”. On – przez wszystkie wieki swej historii i dziś, i jutro także – był, jest i będzie drogą do Boga. Drogą przede wszystkim. (…) Katolicyzm nie jest nigdy „cały” i zamknięty, ponieważ droga – dopóki trwa – nigdy nie jest zamknięta i „cała”.

Ładnie brzmi, w  praktyce jednak tę drogę przesłania nam często instytucja, która rości sobie pretensje do bycia nieomylnym interpretatorem słowa Bożego. I ciągle marzy jej się jakiś rodzaj sojuszu z władzą, pojmowaną przezeń jak świeckie ramię Opatrzności.

[Za teologami warto pytać,] czy zwrot konstantyński, który uczynił Kościół jedną z potęg świeckich, (…) nie był tragicznym, zasadniczym rozminięciem się z misją i z duchem Ewangelii. (…) Zrozumiałe, że pytanie takie nasuwa konieczność zrewidowania, nieraz w punktach bardzo istotnych, wielu przyjętych dotąd poglądów. (…) Zdaniem [jednego z myślicieli] „można i trzeba starać się kontrolować (…) słuszność lub fałsz historycznego, doczesnego oblicza Kościoła, zestawiając je z tym, co w sposób po ludzku zrozumiały objawił Chrystus, gdy go zakładał”.

Innymi słowy, zestawiając je z „esencją chrześcijaństwa”.

[Mamy tu] ogromną amplitudę możliwości: są tendencje dopatrywania się „esencji Ewangelii” w jej uniwersalnych wartościach etycznych (…). Ale jest też drugi biegun [tej] amplitudy, ciążenie wręcz odwrotne (…). „Absolutem chrześcijaństwa” nie są, w tej perspektywie, wartości etyczne. Są one raczej pochodnymi i zarazem warunkami sprawy centralnej, niepodzielnie osobistej i jedynie istotnej, jaką jest spotkanie człowieka z Bogiem.

Tu nie musi być wcale sprzeczności… Powtórzę za Panią: „W chrześcijaństwie dialogu sprawą bardziej osobistą i mistyczną niż jurydyczną i rytualną staje się nie tylko strefa samego kontaktu człowieka z boskością, lecz także strefa etyki”.

Czytaj także

Prorokini Anna

[Dla mnie] chrześcijaństwo jest wymiarem (…) kultury, w której człowiek żyje i wybiera życie, w której podejmuje swój los istoty uwarunkowanej i śmiertelnej i usiłuje wyjść poza jego tragizm jedyną drogą powszechnie odczuwaną jako ludzka, a objawioną jako święta: drogą zgody i służby.

Chciałbym w tym kontekście zapytać o tzw. świat. Wielu ludzi Kościoła boi się go, widząc w nim domenę „księcia tego świata”, tj. rzeczywistość, w której nie ma Boga…

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się