fbpx
il. P. Podkościelny
Janusz Poniewierski styczeń 2017

Antygona à rebours

W ostatnich latach wiele mówiło się o klauzuli sumienia; debatowano o niej głównie w odniesieniu do kwestii aborcji. Dziś szacunku dla swoich sumień domagają się niektóre rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. Czy wolno ten ich głos zlekceważyć?

Artykuł z numeru

Dumni, silni, niepełnosprawni

Dumni, silni, niepełnosprawni

Pamiętacie Antygonę Sofoklesa? tytułowa bohaterka tej tragedii – wbrew wyrokowi króla Kreona – dokonuje symbolicznego pochówku brata uznanego za zdrajcę ojczyzny. Sprzeciwia się w ten sposób prawu stanowionemu przez człowieka, które skazuje ciało zdrajcy na pohańbienie, i staje w obronie praw o wiele bardziej fundamentalnych: „boskich”. „Konflikt między Antygoną a Kreonem – komentuje znawca literatury antycznej Stanisław Stabryła – rozgrywa się więc przede wszystkim w płaszczyźnie moralno-religijnej: Kreon reprezentuje interesy władzy państwowej, (…) Antygona broni naturalnych praw jednostki”[1].

 

*

Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że mamy dziś w Polsce do czynienia ze współczesną odsłoną antycznej tragedii. To w pewnym sensie Antygona a rebours: chodzi w niej nie tyle o prawo do pogrzebu, ile o niezgodę na ekshumację.

Oto bowiem polski Kreon (Prokuratura Krajowa, a szerzej: sprawujące władzę PiS) wydaje nakaz ekshumacji wszystkich nieskremowanych wcześniej ofiar katastrofy smoleńskiej. Decyzji tej – w imię szacunku dla zmarłych – przeciwstawiają się niektóre rodziny ofiar; dla potrzeb tego artykułu nazwę ów podmiot zbiorowy polską Antygoną[2].

Jakie racje w tym sporze kierują Kreonem, a jakie Antygoną? Dla prokuratury[3] racją nadrzędną jest konieczność rzetelnego przeprowadzenia sekcji zwłok, a ekshumacje mają naprawić „poważne błędy i zaniechania”, popełnione w roku 2010. Oczywiście nie chodzi tu jedynie o tzw. porządek w papierach, ale o to, iż „badania sekcyjne (…) będą miały istotne znaczenie dla określenia obrażeń ofiar i przyczyny ich śmierci, a także dla zrekonstruowania przebiegu katastrofy i jej przyczyn”. Innymi słowy: dzięki nim, być może, zweryfikowana (bądź sfalsyfikowana) zostanie hipoteza zamachu. Nieprzypadkowo przecież prokuratura powołuje się tu na art. 209. Kodeksu postępowania karnego, który mówi, że ekshumacji trzeba dokonać, jeśli zachodzi podejrzenie przestępnego spowodowania śmierci (podkreśl. moje).

Ta argumentacja domaga się komentarza. Po pierwsze, żadna z przeprowadzonych do tej pory ekshumacji nie dostarczyła dowodów potwierdzających hipotezę, jakoby 10 kwietnia 2010 r. doszło do przestępstwa. Dlaczego zatem jest ono wciąż zakładane? Po drugie – zdaniem specjalistów – na podstawie samej tylko sekcji zwłok ustalenie okoliczności katastrofy jest raczej niemożliwe[4]. Po trzecie, poza względami czysto politycznymi, według dużej części opinii publicznej nie ma podstaw do kwestionowania wcześniejszych ustaleń prokuratury i komisji Jerzego Millera. Na marginesie warto zauważyć, iż podawanie w wątpliwość prac tej komisji bezpowrotnie niszczy delikatną tkankę społecznego zaufania. W sytuacji kiedy premiera Tuska oskarża się nie o błąd, lecz o działania sprzeczne z polską racją stanu, trudno dziwić się wysuwanym przez część antypisowskiej opinii publicznej podejrzeniom, iż ekshumacji dokonuje się jedynie po to, by spreparować dowody świadczące o zamachu[5]. „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”, mówi Pismo.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się