Pierwszy numer „Znaku”, który kupiłem, to zeszyt pod hasłem Prawo do zabijania z 2013 r. Dotyczył praw zwierząt, a ja wtedy właśnie podjąłem decyzję, żeby przestać jeść mięso. Przeczytałem cały numer z dużym zainteresowaniem i byłem pod wrażeniem jego intelektualnej jakości. „Znak” wyróżnia się na tle innych mediów – nie ma w nim miejsca na płytkie słowne przepychanki ani taką debatę, w której z góry wiadomo, kto jest „za”, a kto „przeciw”. Jest za to intelektualna uczciwość w rozważeniu danej kwestii z różnych stron.
Niektórzy lubią czytać tylko takie teksty, z jakimi się zgadzają, i chcą się utwierdzić w swoich poglądach. „Znak” proponuje zaś refleksję, przestrzeń na przemyślenie różnych spraw, na odkrycie czegoś zupełnie nowego.
Najpierw kupowałem poszczególne numery, aż w końcu zdecydowałem się na prenumeratę. Ukształtował się nawet taki zwyczaj, że prenumerata „Znaku” na kolejny rok stanowiła prezent, o który prosiłem pod choinkę. Miesięcznik ma to do siebie, że to jest pismo „długiego trwania” – kupione numery trzymam na półce, nieraz wracam do poszczególnych zeszytów albo puszczam je w dalszy obieg, np. pożyczam mojej mamie.