Nowy Testament nie pozostawia co do tego wątpliwości: konstytuujące Kościół zstąpienie Ducha Świętego na apostołów nastąpiło w żydowskie święto Szawuot. Było to jedno z opisanych w Torze świąt pielgrzymich, nic zatem dziwnego, iż „przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem” (Dz 2, 5).
Tradycja chrześcijańska, komentując to wydarzenie, skupia się często na „darze języków”, jaki stał się wówczas udziałem apostołów, i przeciwstawia doświadczenie powszechnego porozumienia temu, co według Biblii stało się w czasie budowy wieży Babel. W Wieczerniku „każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku” (Dz 2, 6); z kolei w kraju Szinear, gdzie ludzie wznosili niebosiężną wieżę Babel, Pan „pomieszał ich język, aby jeden nie zrozumiał drugiego” (Rdz 11, 7).
Chrześcijańscy bibliści są przyzwyczajeni do typologicznej lektury Pisma Świętego, to znaczy porównywania postaci i wydarzeń opisanych w Pierwszym (Starym) Testamencie z tym, o czym opowiada Testament Nowy.
To, co pierwsze (ST), jest wówczas traktowane jako zapowiedź (typ, prefiguracja) tego, co nowe, będące wypełnieniem tamtego (np. arka Noego to typ Kościoła itp.). Ale możliwe są również antytypy, przeciwieństwa, wypełnienia à rebours. I tak – cytuję za jednym ze słowników – „wieża Babel jest w Biblii [chrześcijańskiej] traktowana jako antytyp zesłania Ducha Świętego”.
To interesujące zestawienie, tyle tylko że nie ma ono nic wspólnego z istotą święta Szawuot, kiedy Duch został wylany na apostołów. Dodajmy na marginesie, że pomija ono również żydowskie – zupełnie inne niż chrześcijańskie! – rozumienie pomieszania przez Boga ludzkich języków w trakcie budowy wieży Babel. Chrześcijanie widzą w nim nieszczęście, które dotknęło całą ludzkość, dla Żydów zaś to raczej dar aniżeli kara: widomy znak pluralizmu, różnorodności – ratunek przed zrównującym wszystko totalizmem.
Nieco światła na to, co w tym święcie naprawdę istotne, rzuca już sama jego nazwa: Szawuot to po hebrajsku Tygodnie; z kolei w grece, języku Septuaginty, pojawia się termin Pentékosté, czyli Pięćdziesiątnica. Obie nazwy odwołują się do czasu dzielącego Szawuot od ściśle z nim związanego święta Pesach. Szawuot obchodzimy pięćdziesiątego dnia (innymi słowy: po upływie siedmiu tygodni) po Pesach. Jest ono jakby zwieńczeniem tego pierwszego święta. Co ważne: bez Pesach w ogóle nie miałoby racji bytu.
W przeszłości oba święta miały charakter rolniczy. Pesach to początek zbioru jęczmienia, w Szawuot rozpoczynały się zbiory pszenicy. Dopóki istniała Świątynia, tego dnia (tzn. w Święto Tygodni) zanoszono do niej pierwociny także innych płodów rolnych – z tego powodu już wtedy nazywano ów dzień Zielonymi Świętami i ozdabiano synagogi kwiatami i gałęziami drzew. Była to także okazja do uświadomienia sobie więzi z Erec Israel, Ziemią Izraela. I do wdzięczności za to, że po wyjściu z Micraim (Egiptu) Pan pozwolił Izraelitom (dzieciom Jakuba) do niej dotrzeć.