Historia bliższa ludziom to tytuł księgi pamiątkowej, ofiarowanej ks. prof. Janowi Kracikowi na 70. urodziny. Tytuł niezwykle trafny, ks. Kracika bowiem – jako badacza dziejów − w jego twórczości i pracy dydaktycznej nade wszystko interesował człowiek. Każdy człowiek! Czasem był to ktoś, kto znacząco wpłynął na losy świata i Kościoła (o takich postaciach opowiada np. książka Święci wielcy i pomniejsi), o wiele częściej jednak „szeregowiec historii, który słyszał na przemian dudnienie jej kół, terkot żaren, kanonadę wydarzeń dziejowych i bicie własnego serca”. Jak anonimowi bohaterowie pracy napisanej przezeń wraz z Michałem Rożkiem: Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie, albo ofiary epidemii dziesiątkujących Europę (im z kolei poświęcona jest rozprawa Pokonać czarną śmierć. Staropolskie postawy wobec zarazy). Swoich studentów Ksiądz Profesor uczył, że w historii nie ma rzeczy nieciekawych, gdyż ostatecznie historia to – zawsze pasjonujące! – spotkanie z człowiekiem.
Pamiętam, jak trudno było go namówić na napisanie jakiejś wielkiej syntezy, np. dziejów 2000 lat chrześcijaństwa. Z reguły odmawiał, czasem nawet dość kategorycznie. Wolał szperać w archiwach, dotykać konkretu, a potem opracowywać monografie takich miejsc jak rodzinne Spytkowice czy krakowski Kleparz – dzielnica, w której mieszkał. I choć, jako uczony, rozumiał konieczność spoglądania na historię z lotu ptaka, sam preferował „żabią perspektywę”. Powtarzał, że „odłożywszy teleobiektyw, warto niekiedy posłużyć się lupą”, by – zamiast czarno-białych schematów i krzywdzących uogólnień – umieć zobaczyć różne odcienie szarości.
Umiejętności dostrzeżenia walki dobra ze złem we wnętrzu człowieka – zarówno świętego, jak i łotra – uczył się od Tadeusza Żychiewicza, którego twórczość zafascynowała go już w latach 60. ubiegłego wieku. Granice cnoty i niecnoty – pisał – „przecinają się najczęściej w ludzkich sercach, a te są zaiste do końca niezbadane i u świętych, i u grzeszników. Tylko w legendach pojawiają się charaktery gotowe i jednoznaczne, jak w jasełkach lub westernie. Życie jednostek i społeczności chrześcijańskich jest drogą, łącznie z wieloma przypadłościami towarzyszącymi pielgrzymiej kondycji, takimi jak zmienność tempa, przedłużane postoje, zbaczanie z kursu, upadki, podnoszenie się i pomaganie w tym innym. W owym stawaniu się jest przecież potłuczone i leczone Boską oliwą piękno człowieka i Kościoła”.
Jego pasją był Kościół. Pisał o nim mądre eseje, zebrane potem w tomach, których tytuły trafiały w sedno Kracikowej eklezjologii: Święty Kościół grzesznych ludzi oraz Powszechny, apostolski, w historię wpisany. Z powodu tych tekstów – głęboko uczciwych, a uznanych przez wielu za obrazoburcze – zarzucano mu nieraz, że koncentruje się na tym, co ciemne, że buduje „czarny piar” Kościoła. Tak jakby nie zauważano, że owe artykuły są tak naprawdę wyrazem miłości – i jego odpowiedzią na soborowe i papieskie wezwanie Kościoła do pokuty, nawrócenia i „oczyszczenia pamięci”. Pojmie to każdy, kto uważnie przeczyta wstęp do Świętego Kościoła grzesznych ludzi czy choćby wybrane przez autora motto, zaczerpnięte z pism Erazma z Rotterdamu: „Dlatego znoszę ten Kościół, dopóki lepszego nie zobaczę; Kościół zaś zmuszony jest znosić także i mnie, dopóki sam lepszym się nie stanę”.