Najpierw za sprawą mojego przyjaciela z Wodzisławia, który godoł po śląsku, a jego ojciec robił na grubie. Z czasem również za sprawą lektur i dyskusji o śląskości, polskości, również tych toczonych w miesięczniku „Znak”.
Każdy z nas mieści w sobie wiele tożsamości. I tych, które nie były przez nas wybrane, i tych, które w świadomy, wolny sposób afirmujemy. Rasa, płeć, język – choć każde z tych określeń tożsamościowych poddaje się indywidualizacji, te wymiary najsilniej określają horyzont naszych wyborów. Te wszystkie trzy wymiary spotykają się w domu, miejscu, w którym rozpoczyna się nasze życie, rozwijanie naszych tożsamości. Język jest najpierw matczyny i ojcowski. Z czasem uczymy się kolejnych: najpierw tego, w którym komunikujemy się z innymi, ludźmi niemieszkającymi w naszym domu, a potem tego poznawanego w szkole, w którym uczymy się o świecie. Język kształtuje nasze schematy poznawcze, rozwija wrażliwość emocjonalną, jest tkanką, z której buduje się kultura. W języku myślimy, czujemy, tworzymy. Nie ma nas poza językiem.