fbpx
Dominika Kozłowska czerwiec 2012

Wolny wybór czy wolność wyboru?

Nie można rozważać kwestii, jakie konkretne rozwiązania prawne i systemowe, a także działania oddolne i odgórne pozwalają najlepiej chronić ludzkie życie tak matki, jak i dziecka, jeżeli nie zejdziemy na podstawowy, etyczny poziom myślenia. Dość wyraźnie wtedy widać, że dyskusja o aborcji rozgałęzia się w dwóch kierunkach. Po pierwsze, refleksji nad rolą i zasadami stanowienia prawa, po drugie, nad problemem wolności.

Artykuł z numeru

Jak pamiętamy o Żydach?

Jak pamiętamy o Żydach?

Po roku 1989 odżył w Polsce niedokończony spór o aborcję, którego początki sięgają okresu II Rzeczpospolitej. Formułowane dziś stanowiska pod wieloma względami przypominają te sprzed niemal wieku: silnemu Kościołowi przeciwstawiał się wówczas znacznie słabszy głos inteligencji o poglądach lewicowych oraz feministek. Jak mówił prof. Andrzej Friszke w rozmowie opublikowanej w styczniowym numerze miesięcznika „Znak”: „przed I wojną światową [Kościół – przy. red.] postawił na konserwatystów integralnych, takich jak stańczycy w Galicji, a w okresie międzywojennym – na endecję. Dlatego już w 1918 r. Kościół nie był postrzegany jako instytucja ogólnonarodowa, ale raczej jako strona na scenie politycznej związana z prawicą”. Kształtujące się wówczas linie światopoglądowych i politycznych podziałów nie przebiegały jednak w tak prosty sposób, jak mogłoby się zdawać na pierwszy rzut oka: prawicowi katolicy naprzeciw kształtującej się ateistycznej lewicy. Warto pamiętać o takich osobach jak ks. Władysław Korniłowicz, które przełamywały te schematy, skupiając wokół siebie ludzi wywodzących się z bardzo różnych środowisk, na przykład Ludwika Winteroka, redaktora „Robotnika” – dziennika Polskiej Partii Socjalistycznej − jak i Jana Masdorfa, przewodniczącego Młodzieży Wszechpolskiej.

Z perspektywy czasu możemy jednak powiedzieć, że wysiłki budowania środowisk wznoszących się ponad proste podziały spełzły na niczym. Historia dyskusji o legalizacji przerywania ciąży jest tego najlepszym przykładem. Niedokończony wówczas spór zamienił się po latach w wojnę, w której jedna, wciąż silna, i druga, coraz silniejsza, strona wytaczają najcięższe działa. Boję się, dokąd nas to doprowadzi.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. w Polsce nadal obowiązywały przepisy ustanowione jeszcze przez zaborców. Przewidywały one odpowiedzialność karną za dokonanie aborcji właściwie bez względu na przyczyny, choć – co warto podkreślić – przerwanie ciąży dla ratowania życia matki traktowane było jako działanie w stanie wyższej konieczności. Odpowiedzialność tę ponosili nie tylko kobieta i lekarz, lecz także – w zaborze austriackim – ojciec dziecka, jeśli udowodniono mu udział w dokonaniu aborcji. Uchwalona w 1932 r. ustawa zliberalizowała te przepisy. Dopuszczała przerwanie ciąży w dwóch przypadkach: gdy doszło do niej w wyniku przestępstwa lub też gdy zagrażała ona życiu matki.

W toku prac nad ustawą ścierały się dwa przeciwstawne obozy: tych, którzy uznawali, że prawo powinno bezwarunkowo zakazywać przerywania ciąży, traktując je jak każdy inny rodzaj zabójstwa, w myśl zasady, że życie ludzkie domaga się ochrony prawnej od chwili poczęcia, oraz zwolenników dopuszczalności aborcji również z przyczyn społecznych. Ci ostatni, do których zaliczali się m.in. Irena Krzywicka i Tadeusz Boy-Żeleński, podkreślali, że restrykcyjna ustawa konserwuje dwulicowy porządek społeczny, w którym z jednej strony mamy prawo zakazujące przerywania ciąży, z drugiej zaś – milczące przyzwolenie dla nielegalnych praktyk. Ustawa, która wówczas – mówiąc dzisiejszym językiem – wyraźnie opowiadała się za życiem, nie zawsze była respektowana, a społeczna świadomość tego faktu była dość powszechna. Podobnie jak dziś, także i wtedy byli lekarze, którzy za odpowiednią opłatą pomagali swym klientkom w sposób dyskretny pozbyć się niechcianej ciąży. Także i wówczas opinią publiczną wstrząsały dramatyczne historie kobiet, które nie mogąc skorzystać z metod dostępnych jedynie zamożniejszej części społeczeństwa, powierzały swe zdrowie rękom wiejskich znachorek.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się