fbpx
Dominika Kozłowska październik 2018

Uniwersytet – czwarta władza

Tak jak nie ma dziś powrotu do dawnego świata greckiej polis czy civitas christiana z ich ideałami wiedzy i systemem kształcenia, tak również nie ma powrotu do idei uniwersytetu, który mógłby funkcjonować poza kontekstem politycznym czy wolnorynkowej, globalnej konkurencji. Nie znaczy to jednak, że przyszłość uniwersytetu musi zostać podporządkowana potrzebom globalnego rynku czy wyzwaniom, z jakimi mierzą się państwa narodowe.

Artykuł z numeru

Uniwersytet to my!

Uniwersytet to my!

Podczas jednego ze spotkań autorskich znana m.in. z łamów miesięcznika „Znak” badaczka, doktor habilitowana w specjalności botanika leśna, a zarazem poetka Urszula Zajączkowska opowiadała, jak na przestrzeni XX i XXI w. zmieniał się sposób pisania artykułów naukowych. W latach 20. XX w. akademicy w swoich pracach nie stronili od barwnych opisów badanych roślin i subiektywnych ocen estetycznych. Doświadczenie piękna oraz intelektualny zachwyt nad analizowanym zjawiskiem znajdowały swój wyraz na kartach naukowych prac. Dziś artykuły z dziedziny botaniki wyglądają inaczej: ujęte w prostej, coraz częściej pozbawionej jakichkolwiek subiektywnych akcentów formie, przypominają raczej raporty aniżeli naukowe eseje. Urszula Zajączkowska przekonująco argumentuje, jak wiele korzyści – naukowych, społecznych, poznawczych, estetycznych – przynosi spotkanie tych z pozoru odległych światów: nauk ścisłych i humanistycznej wrażliwości.

Współczesne koncepcje uniwersytetu kształtowały się w świecie zachodnim pod wpływem kilku sił. Z jednej strony wizji i etosu rozwijanego w środowisku samych naukowców, ich poczucia cywilizacyjnej, społecznej i politycznej odpowiedzialności. Z drugiej, pod wpływem oczekiwań, jakie wobec uniwersytetu – czy szerzej: szkolnictwa wyższego – formułowało nowoczesne państwo. Z trzeciej wreszcie, zyskującego coraz silniej na znaczeniu wolnego rynku, z jego zasadami konkurencyjności i innowacyjności. Tak jak zapewne nie ma dziś powrotu do dawnego świata greckiej polis czy civitas christiana z ich ideałami wiedzy i systemem kształcenia, tak również nie ma powrotu do idei uniwersytetu, który mógłby funkcjonować poza kontekstem politycznym czy wolnorynkowej, globalnej konkurencji. Nie znaczy to jednak, że przyszłość uniwersytetu musi zostać podporządkowana potrzebom globalnego rynku czy wyzwaniom, z jakimi mierzą się państwa narodowe. Nasze wysiłki powinny raczej zmierzać w kierunku poszukiwania takiego modelu jego rozwoju, który pozwala zachowywać jak największą niezależność względem tych dwóch sił przy jednoczesnej synergii czy to w relacjach z biznesem, czy światem polityki.

Uniwersytet powinien być miejscem spotkania ludzi reprezentujących rozmaite dziedziny wiedzy i aktywności badawczej. Na co dzień skupieni w coraz węższych i bardziej hermetycznych specjalizacjach naukowcy w przestrzeni uniwersytetu mają szansę podjąć próbę budowania takiego języka, który pozwala na komunikację, czyli również wymianę wiedzy pomiędzy rozmaitymi dziedzinami i popularyzację wyników poszczególnych dyscyplin. We wrześniowym numerze miesięcznika „Znak” pisaliśmy wiele o zagrożeniach dla demokracji i życia społecznego, które płyną ze strony tzw. pseudonauki. Zwykło się mówić o roli mediów jako czwartej władzy. Dziś jednak coraz częściej ta czwarta władza, bez której nie ma społeczeństwa obywatelskiego, sama zmaga się z instrumentalnym podporządkowaniem zasadom rynkowym i oczekiwaniom masowego konsumenta. W tej sytuacji uniwersytet z jego intelektualną społecznością, etosem, zaangażowaniem na rzecz społeczeństwa może stanowić ważne źródło pozwalające w życie obywatelskie włączać nowe idee, krytyczne analizy, bezstronny ogląd.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się