fbpx
(fot. Eugene Zhyvchik / Unsplash)
z Bartłomiejem Dobroczyńskim rozmawia Dominika Kozłowska, Łukasz Tischner grudzień 2010

Odnawianie tożsamości

Dla człowieka religijnego święta to radykalne odnowienie swojej tożsamości. Nie chodzi tu jednak tylko o tożsamość indywidualną. Chrześcijaństwo w pewnym sensie zakłada tożsamość człowieka na poziomie całej ludzkości: aby nie było Greka, Żyda, poganina. A ostatecznie zakłada nawet tożsamość niemal absolutną, bo mówi: aby Bóg był „wszystkim we wszystkich”. To oznacza, że w pewnym sensie, w ramach tego świętowania, mamy nieomal niewykonalne, ale bardzo piękne i pociągające zadanie – ustabilizowanie, odnowienie, zasilenie siłami życiowymi tożsamości na poziomie wszystkiego.

Artykuł z numeru

Świętowanie. Rytuał czy rutyna?

Czytaj także

Dobrosław Kot

Świętowania

Łukasz Tischner: Po co człowiek świętuje? Jaką potrzebę zaspokaja świętowanie?

Bartłomiej Dobroczyński: Na świętowanie i rytuał można spojrzeć z perspektywy budowania tożsamości. Najchętniej odwołuję się do definicji mówiącej, że rytuał to właściwie odgrywanie mitu. Człowiek jest istotą naturalnie zmitologizowaną. Niezależnie od tego, czy ktoś nazywa się Skóra ze Starego Szałasu czy Richard Dawkins, potrzebuje mitu i rytuału jako pewnej mnemotechniki pozwalającej budować i wzmacniać tożsamość. Wybitny szwajcarski psycholog Ernest Boesch wskazuje na dwie postaci mitu. Pierwsza to mit zbiorowy, czyli mit społeczny, grupowy, klanowy, plemienny czy narodowy. Druga to postać indywidualna, którą nazywa fantazmatem. Każdy człowiek posiada pewien zespół wyobrażeń, które definiują jego tożsamość. To jest właśnie ten mit indywidualny. Trzeba jednak pamiętać, że także ten rodzaj mitu ma źródła w tym, co wspólnotowe.

Pojęcie mitu trzeba rozumieć szeroko jako narrację, która przynosi nam odpowiedź na cztery pytania Kanta: Co mogę wiedzieć? Co powinienem czynić? Czego się mogę spodziewać? Kim jest człowiek? To jest opowieść, która scala wiedzę naukową, systematyczną z wiedzą, która płynie z obyczaju, z religii.

Indianie wędrowni mają przenośne sacrum. Nazywają je medicine bag albo medicine bundle, czyli „święte zawiniątka” albo „woreczek ze świętością”. Każdy z nich ma swoje własne zawiniątko, ale dysponują także woreczkiem wspólnym dla całego szczepu. Ten medicine bag jest dla Indian doskonałym narzędziem mnemotechniki. Wystarczy rozwinąć woreczek, by potwierdzić, kim jestem, kim jest moje plemię.

Dominika Kozłowska: Myślę, że nie tylko Indianie mają taki medicine bag.

Oczywiście! Było, na przykład, takie plemię amazońskie, którego Hiszpanie nie potrafili pokonać. Otóż główną cechą tego plemienia było to, że nikt nigdy nie widział ich rytuałów. I to właśnie dawało im siłę. Te historie pokazują, że wszyscy ludzie funkcjonują w świecie symbolicznym.

D.K.: Powiedziałeś, że dusza ludzka jest naturalnie zmitologizowana; że potrzebujemy mitu jako całościowej narracji, określającej nas jako jednostkę i jako zbiorowość. To rodzi kolejne pytanie. Czy człowiek zachodni jest mniej czy bardziej uwrażliwiony na świętowanie niż przywoływani przez ciebie Indianie?

Człowiek jako gatunek ma za sobą bardzo długą ewolucję. Pokazuje ona, że przez dłuższy czas byliśmy tak bardzo zależni od środowiska i sił natury, że wszystko, co pozwalało nam przetrwać, musiało być bardzo dosłownie i dokładnie zapamiętane. Nie mogliśmy sobie pozwolić na żadne eksperymenty ani dezynwolturę w odniesieniu do środowiska. Groziło to po prostu zniszczeniem jednostki i wspólnoty.

Badacze mówią, że człowiek żył dawniej w społeczności rządzonej myśleniem magicznym. Współczesny, słabo wykształcony człowiek uważa myślenie magiczne za irracjonalne. Prawda tymczasem jest wręcz odwrotna: myślenie magiczne jest racjonalne, a nawet hiperracjonalne. Można powiedzieć, że istota myślenia magicznego polega na podejmowaniu racjonalnych decyzji w sytuacji, w której nie mamy wystarczającej ilości informacji, a jednocześnie nie możemy sobie pozwolić na ryzyko eksperymentowania.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się