fbpx
z Ewą Kusz rozmawia Dominika Kozłowska lipiec-sierpień 2013

Blizna

Człowiek raz seksualnie wykorzystany, w tym jednym punkcie, zawsze będzie słaby. Terapia pozwala mu mieć lepsze zrozumienie swoich odczuć. Patrzeć na nie z większym dystansem. Blizna pozostaje jednak na zawsze.

Artykuł z numeru

Aubrey de Grey: Możemy zatrzymać śmierć

Aubrey de Grey: Możemy zatrzymać śmierć

Dominika Kozłowska: Mamy rozmawiać o dzieciach seksualnie wykorzystanych przez duchownych.

Ewa Kusz: Chciałabym, abyśmy na wstępie dobrze zdefiniowały przedmiot. Po pierwsze więc, możemy mówić o sprawcy czynów pedofilnych albo o sprawcy pedofilu. Czynów pedofilnych nie dokonuje jedynie pedofil, ale również osoba, która nie ma zaburzeń preferencji seksualnych. Z kolei pedofil to człowiek zaburzony. Wśród duchownych zdecydowanie częściej mamy jednak do czynienia z osobami, które dopuszczają się czynów pedofilnych, nie zaś z pedofilami. Jeśli chodzi o tę grupę, to najwięcej nadużyć seksualnych to przykład czynów efebofilnych, w których ofiara osiągnęła dojrzałość seksualną.

Odwołuje się Pani do medycznej klasyfikacji chorób, wedle której pedofilia należy do zjawiska z obszaru psychopatologii, i uznawana jest za jedną z postaci parafilii. Ta klasyfikacja nie pokrywa się jednak w pełni z prawnym i społecznym znaczeniami słowa „pedofil”. To zapewne sprawia, iż w potocznym użyciu określenie „pedofil” ma znacznie szerszy zasięg niż określenie medyczne. W najogólniejszym sensie opisuje ono zjawisko polegające na relacji seksualnej dorosłego z dzieckiem.

Zgoda, zauważmy jednak, że rozróżnienie to staje się ważne, gdy przyglądamy się konsekwencjom pedofilii bądź czynów pedofilnych. A te są różne. Pedofil, czyli osoba zaburzona, zwykle ma na swoim koncie wiele ofiar. Ludzie ci bowiem zazwyczaj przejawiają tendencję obsesyjno-kompulsywną, cechują się zatem znikomą kontrolą swoich czynów. Zdarzało się, że niektórzy pedofile, gdy zostali złapani, mieli na koncie kilka tysięcy ofiar. Wprawdzie sprawcy, którzy dopuszczają się czynów pedofilnych również mogą nadużywać wielu nieletnich, ale z innego powodu. W ich przypadku dziecko jest najczęściej obiektem zastępczym.

A jeśli chodzi o konsekwencje dla ofiary? Czy to jej wiek, stopień dojrzałości, czy raczej rodzaj relacji łączącej ją ze sprawcą ma decydujący wpływ na rozmiar cierpienia wynikającego z seksualnego wykorzystania?

Najcięższe przypadki to takie, kiedy sprawcą jest osoba, która powinna dawać dziecku bezpieczeństwo i opiekę. Skutki dla psychiki są zatem tym gorsze, im bliższa dla dziecka była osoba, która je skrzywdziła. Dlatego w pierwszej kolejności wymienia się zwykle rodziców, opiekunów, a następnie dopiero osoby z dalszego otoczenia, np. wychowawców. Jeśli chodzi o duchownych, to wprawdzie formalnie zalicza się ich do tej drugiej, zewnętrznej grupy, badania jednak pokazują, że skutki nadużycia seksualnego w tym przypadku są analogiczne jak, gdy sprawcą jest ktoś z najbliższego otoczenia dziecka, np. rodzic. Co więcej, gdy czynów pedofilnych dopuszcza się osoba duchowna, zaburzona także zostaje dodatkowa funkcja związana z tym, co reprezentuje kapłan; a zatem: relacja z Bogiem, obraz Kościoła, obraz „funkcjonariuszy” Kościoła.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się