fbpx
z Michałem Królikowskim rozmawia Dominika Kozłowska lipiec-sierpień 2017

Nie wejść na równię pochyłą

W społeczeństwie pluralistycznym nie ma możliwości uchwalenia pełnego zakazu aborcji, zakazu dostępu do zapłodnienia metodą in vitro i do środków antykoncepcyjnych, mimo iż jestem przekonany o niemoralności tych rozwiązań. Akty prawne muszą w jakimś stopniu brać pod uwagę różnice światopoglądowe.

Artykuł z numeru

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Kim jestem, kiedy podróżuję?

Dominika Kozłowska: Co w Pańskiej opinii jest przed­miotem kontrowersji – samo pojęcie praw reprodukcyjnych czy któreś z zagadnień: kwestia zdrowia reprodukcyjnego, edukacji seksualnej, dostępności antykon­cepcji bądź metod zapłodnienia pozaustrojowego?

Michał Królikowski: Z pewnością kontrowersji nie budzi roztropne rodzicielstwo, a więc wszystko to, co jest zwią­zane z odpowiedzialnością za przyjęcie potomstwa. Idea praw reprodukcyjnych powstała w kon­tekście problemów Trzeciego Świata: opieki medycznej i ochrony kobiet w tym wrażliwym okresie, jakim jest ciąża i poród. Jeżeli tak je rozumiemy, podpisuję się pod nimi obiema rękami. Natomiast ten słuszny ideał został użyty jako koń trojański – prawa repro­dukcyjne, zamiast być nośnikiem troski o kobiety i ich potomstwo, stały się narzędziem prawnego uzasadniania roszczeń ideolo­gicznych związanych z promocją liberalizmu kulturowego. Jego nie­odzownym elementem jest swo­boda seksualna: korzystanie z sek­sualności bez zobowiązań, bez ryzyka dla kariery zawodowej i niekoniecznie w głębokich rela­cjach. Mamy do czynienia z domi­nacją mentalności posesoryjnej, która wyraża się w oczekiwaniu: nie chcę mieć dziecka / chcę mieć dziecko. W jednym i w drugim wypadku seksualność jest uży­wana w sposób przedmiotowy jako źródło satysfakcji powiązanej z unikaniem ciąży lub z oczeki­waniem takiego wspomagania rozrodu, które pozwoli na zajście w ciążę. Prawa reprodukcyjne sta­nowią w tym sensie narzędzie do zmiany relacji społecznych i kul­tury prawnej poszczególnych krajów. Wbudowane w strukturę praw człowieka, zniekształcają ich pierwotny charakter, tak jakby do ich istoty należało prawo do eks­presji seksualnej jako jedno z fun­damentalnych przejawów życia prywatnego.

 

A Pańskim zdaniem prawo do prywatności nie należy do funda­mentów praw człowieka?

Należy. Chodzi jednak o widzenie praw w odpowiednim porządku. Pani zdaje się postulować, aby pań­stwo było neutralne co do wyborów prywatnych obywatela, prawda?

 

Na tym m.in. opiera się idea demokracji liberalnej. W Kon­stytucji RP mowa jest o prawie każdego obywatela do decydo­wania o swoim życiu osobistym i o ochronie wolności człowieka.

Musimy czytać te artykuły w kon­tekście innych przepisów dotyczą­cych praw i wolności człowieka. I zacznijmy od tego, że sama zasada neutralności państwa nie jest aksjo­logicznie neutralna, lecz opiera się na idei prywatyzacji norm moral­nych. Każdy z nas – jak Pani powie­działa – ma prawo, aby dokonywać wyborów moralnych nieskrępowa­nych normami wspólnymi.

 

Nie znaczy to jednak, że nie podzielamy wspólnych wartości.

Zgoda. Jednak warunki brzegowe liberalnej wspólnoty są bardzo ogólne – chodzi o to, aby nie wyrządzać krzywdy drugiemu człowiekowi.

 

I bezpodstawnie nie naruszać wolności innej osoby.

Potwierdza Pani tym samym, że tak pomyślane prawa człowieka chcą wprowadzać dokładnie tę kulturę i wizję relacji społecznych, jaką ja poddaję krytyce. W przeci­wieństwie do tego, kiedy państwo jest oparte na wspólnocie wartości zdefiniowanej pozytywnie, prawo do prywatności, podobnie jak wol­ność i indywidualność jednostki, musi być widziane w szerszym kon­tekście normatywnym.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się