fbpx
(fot. User:Marek013, CC BY-SA 3.0 / Wikimedia Commons)
Katarzyna Nawratek, Krzysztof Nawratek styczeń 2012

Śląsk w czerwonych ramach

Śląskość jest projektem, który wypełnia szczeliny – pomiędzy prywatnym a publicznym, otwarciem a zamknięciem, tradycją a feminizmem. Tożsamość często nie pasuje do odlanych specjalnie dla niej form.

Artykuł z numeru

Kościół. Lewica. Dialog

Kościół. Lewica. Dialog

Czyste okna – czyste sumienie

Wystarczy przejechać się pociągiem relacji Gliwice–Katowice, żeby je zobaczyć. Nadal łatwo je zauważyć, chociaż wiele z nich wymieniono na nowe – w plastikowych, płaskich ramach. Te oryginalne, czerwone, rzadziej zielone, są bardzo dobrze widoczne na tle ceglanych elewacji. Każde czyste, przesłonięte śnieżnobiałą firanką – okna familoków, obok sylwetek kopalnianych szybów, są chyba najbardziej charakterystycznym elementem śląskiego krajobrazu.

Co jest w nich takiego, że aż zakreślono je na czerwono niczym ważne słowa w tekście?

Okna istnieją na styku tego, co publiczne, i tego, co prywatne. Ten styk, a raczej granica jest na Śląsku bardzo wyraźna. Odzwierciedlają one to rozgraniczenie – mają za zadanie chronić to, co prywatne i intymne, przed tym, co publiczne i zewnętrzne, a jednocześnie wysyłają w świat informację, że za tymi czystymi oknami i białą firanką mieszkają „porządni ludzie”.

To co jest pomiędzy

Pomiędzy prywatnym a publicznym wytwarza się przestrzeń dystansu, który Ślązacy zachowują i którego oczekują od innych. Według niepisanej zasady nie należy interesować się prywatnym życiem innych, pod warunkiem jednak, że owi inni mają „czyste okna”, czyli zachowują pewien zwyczaj. Ta przestrzeń dystansu jest strefą relatywnej prywatnej wolności, do której przynależą emocje, całkowicie wyłączone ze strefy publicznej.

Ceną tej wolności jest skodyfikowana i zamrożona w konwenansach strefa publiczna. Nie ma w niej miejsca na ekspresję i wolność. Jest to przestrzeń wyuczonych gestów, w której nie ma dyskusji, gdyż mogłaby tylko niepotrzebnie zaburzyć status quo – może i niezbyt udane, ale za to przewidywalne i znane. Dlatego też trudno wyobrazić sobie tłumną paradę śląskich homoseksualistów – uznano by ją za złamanie społecznej umowy, która jednym rozkazuje nie pytać, a drugim nie mówić o swojej intymności.

Rozgraniczenie strefy prywatnej i publicznej jest skutkiem presji narodowościowego określenia się, której byli poddawani Ślązacy. Zewnętrzny napór stał się źródłem nieufności wobec instytucji i wszystkiego, co publiczne. Jürgen Habermas umiejscawia genezę burżuazyjnej strefy publicznej w XVIII w. Śląskość byłaby więc czymś przednowożytnym, zdefiniowanym przed narodzinami burżuazji, mieszczaństwa i strefy publicznej.

Śląskość nie jest zatem programem politycznym (autonomia z okresu międzywojnia była pomysłem bardziej polskim niż śląskim), lecz projektem etycznym i stylem życia. Posiada silną tożsamość, która jednak politycznie jest zupełnie nieskuteczna – jej siła jest najwyraźniej tam, gdzie dom styka się z „tym, co na zewnątrz”. Zatem Ślązacy zwracają się do wnętrza – do rodziny.

Historia żołnierza z Woźnik, który kilka razy przechodził z Wehrmachtu pod dowództwo generała Andersa i z powrotem, pokazuje, że ważniejsza była dlań młoda żona czekająca w domu niż konflikt, z którym się nie identyfikował. Skoro nie mógł w żaden sposób uniknąć udziału w wojnie, to mógł przynajmniej upewnić się, że armia, do której się przyłączył, zmierza w kierunku domu.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się