fbpx
Fragment poematu Lukrecjusza mówiący o wiośnie, Wenus i Zefirze (O rzeczywistości, 5, 737–740) stał się inspiracją dla Botticellego. Sandro Botticelli, Wiosna, 1477–1482 r., Galeria Uffizi (fragmenty) fot. Mondadori / Getty
Fragment poematu Lukrecjusza mówiący o wiośnie, Wenus i Zefirze (O rzeczywistości, 5, 737–740) stał się inspiracją dla Botticellego. Sandro Botticelli, Wiosna, 1477–1482 r., Galeria Uffizi (fragmenty) fot. Mondadori / Getty
Michał Jędrzejek grudzień 2022

Skromność rozkoszy

Czy to epikureizm stoi u podstaw najważniejszych idei naukowych, politycznych i etycznych współczesnego Zachodu?

Artykuł z numeru

Dobre życie w chaotycznym świecie

Czytaj także

Catherine Wilson fot. z archiwum autorki

z Catherine Wilson rozmawia Marek Maraszek

Żyć mądrze i przyjemnie

Zimą 1417 r. włoski humanista Poggio Bracciolini przemierzał południowe Niemcy. Celem jego podróży były stare opactwa, a zwłaszcza ich pokaźne biblioteki. Poggio był bowiem „łowcą ksiąg” – przeszukiwał zbiory, szukając wśród nich kopii nieznanych tekstów starożytnych, ułomków pozostałych po podziwianej przez niego cywilizacji klasycznej. Wiele z tych skarbów, łacińskich ksiąg, choć skrzętnie przepisywanych przez klasztornych skrybów, nie budziło przez wieki większego zainteresowania. W niemieckim opactwie Poggio ze wzruszeniem znalazł kilka nieznanych mu dzieł – najsłynniejszym z nich okazać się miał poemat De rerum natura (O rzeczywistości) rzymskiego poety i epikurejczyka Lukrecjusza. Tekst, który przemówi po ponad tysiącu lat zapomnienia, zrewolucjonizuje sposób myślenia Europejczyków. Poggio jednak nie mógł zdawać sobie z tego sprawy – jedyne, co zrobił, to poprosił o przygotowanie kopii. To wystarczyło, aby uruchomić lawinę zdarzeń.

Tak mniej więcej rozpoczyna swoją wciągającą opowieść amerykański badacz Stephen Greenblatt w książce Zwrot. Jak zaczął się renesans. Twierdzi on, że odkryty przez Poggia poemat niósł z sobą szereg idei, budzących niepokój, ale i rosnącą fascynację u jego chrześcijańskich czytelników. Oto – głosi Lukrecjusz – wszystko składa się z niewidzialnych cząstek (atomów), które są wieczne i poruszają się w nieskończonej próżni, wszechświat nie ma twórcy ani autora, nie został stworzony ze względu na ludzi ani dla nich, człowiek nie jest istotą wyjątkową, dusza umiera, nie ma życia po śmierci, nie istnieją anioły, demony ani zjawy, a najwyższym celem życia jest zwiększanie przyjemności i zmniejszanie cierpienia.

Choć sam Poggio nie wydobywa rewolucyjnego charakteru tych nauk, robią to inni. Lukrecjusza czytają Machiavelli i More, Montaigne i Bruno, Diderot i Wolter. Amerykański prezydent Thomas Jefferson miał w swoich zbiorach co najmniej pięć łacińskich wydań Lukrecjusza i kilka przekładów, a pytany o swój światopogląd, mówił: „Jestem epikurejczykiem”. To Jefferson miał nadać jednemu z najważniejszych dokumentów politycznych nowożytności, Deklaracji Niepodległości USA epikurejski rys – wprowadził do niej słynny zapis o tym, iż rząd będzie wspierać obywateli w ich „dążeniu do szczęścia” (pursuit of happiness). Greenblatt przekonuje, że Lukrecjusz, a wraz z nim epikureizm, stoi u podstaw najważniejszych znamion nowożytnego świata: jego naukowych koncepcji, przekonań etycznych i politycznych oraz dystansu wobec religii.

Jak nie zaczął się renesans

Autor Zwrotu (wykładowca Harvardu, znany badacz Szekspira) to niewątpliwie fantastyczny popularyzator i pisarz. Jego pracę czyta się jak kryminał, a to, że w roli głównej występuje skromny humanista, dodaje jej tylko powabu. Słusznie zresztą Greenblatt zauważa, że wielkie dziejowe zmiany nie dokonują się wyłącznie przez wojenne podboje, polityczne rozstrzygnięcia czy odkrycia podróżników. Część z nich zaczyna się właśnie w bibliotece – tak jak w owym 1417 r., gdy w cichej klasztornej sali pewien 40-letni mężczyzna sięgnął po stary rękopis znajdujący się na półce.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się