fbpx
Michał Jędrzejek kwiecień 2018

Jasność

Wywiad rzeka z Władysławem Stróżewskim (obok Tischnera i Woleńskiego jedną z najciekawszych osobowości krakowskiej filozofii ostatnich lat) składa się z dwóch części.

Artykuł z numeru

Kiedy zaczyna się przemoc?

Kiedy zaczyna się przemoc?

Pierwsza poświęcona jest biografii profesora, druga zaś – jego poglądom na tematy sztuki, religii i filozofii. Łączy je jasność – obecna zarówno w życzliwej opowieści o spotkanych ludziach, jak i w pogodnej wierze w sensowność świata.

Stróżewski jest myślicielem wykształconym klasycznie, zaprzyjaźnionym z wielkimi metafizykami przeszłości (od Platona przez św. Tomasza po Heideggera) i ich poetyckimi sojusznikami (Norwid i Leśmian). Jednocześnie nie brak mu ciekawości wobec innych tradycji (stąd choćby ciepłe słowa o dekonstrukcji Jacques’a Derridy). Rozważania w drugiej części książki nie są abstrakcyjne, bowiem filozofia wiąże się mocno z życiem autora – widać to dobrze w poruszającym rozdziale o religii, w którym Stróżewski przyznaje się do eschatologicznego optymizmu i nadziei na zbawienie wszystkich ludzi.

Profesor opisuje m.in. świat KUL-u (z uznaniem dla swoich mistrzów, ale i niepokojem wobec późniejszego „zescholastycznienia”) i UJ-otu (gdzie przebył drogę od nieprzyjemności ze strony kolegów marksistów do doktoratu honoris causa). Dla mnie ważna jest jego charakterystyka „Znaku”, którego był redaktorem w latach 60. Wspominając ludzi, których poznał w nim i w „Tygodniku Powszechnym”, Stróżewski pokazuje też, co i teraz decydować powinno o przynależności do tej formacji intelektualnej: „nie chodziło o to, żeby ktoś się deklarował jako katolik, jak to się dziś dzieje w różnych organizacjach czy partiach. (…) Liczyło się, by być szlachetnym, porządnym człowiekiem (…). To się widzi, to się czuje. Po paru rozmowach już wiadomo, kto jest kim”.

 

Miłość i nicość. Z Władysławem Stróżewskim rozmawia Anna Kostrzewska-Bednarkiewicz

Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2017, s. 224