fbpx
fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Michał Jędrzejek czerwiec 2022

Umysł świecki

Opowieści o sekularyzacji mają często wyraźne ideologiczne ostrze. Zwolennicy scjentyzmu wierzą, że religia zniknie pod naporem nauki. Konserwatyści utrzymują, że odejście od wiary to przejaw pychy i powierzchowności współczesnych ludzi. Z prawdą mijają się jedni i drudzy.

Artykuł z numeru

Moje duchowe miejsce

Czytaj także

Michał Jędrzejek

Na ścieżkach duchowości

z Charlesem Taylorem rozmawia Michał Jędrzejek, Mateusz Burzyk

Filozof w czasach sekularyzacji

Próbując zorientować się w naszej cywilizacyjnej sytuacji, używamy różnych „parasolowych pojęć” (umbrella terms). Powiemy więc, że żyjemy w nowoczesności, którą cechują np. indywidualizacja, emancypacja i racjonalizacja. Za każdym z tych terminów kryją się skomplikowane procesy społeczno-kulturowe – uchwycenie ich jednym słowem daje nam poczucie nieco lepszego zrozumienia naszego położenia. Kłopoty pojawiają się jednak, gdy wchodzimy w szczegóły.

Jednym z takich pojęć jest sekularyzacja, przez którą rozumiemy zwykle malejące znaczenie religii w życiu danego społeczeństwa. Gdy pojawiają się nowe dane statystyczne pokazujące spadające wskaźniki religijności w Polsce, też sięgamy po to pojęcie, a wraz z nim powtarzamy pewne uproszczone wyjaśnienia. Jedni powiedzą, że przyczyną sekularyzacji są konsumpcjonizm i rewolucja technologiczna (nadeszło pokolenie „pochylonych głów” zapatrzonych w smartfony – jak to ujął jeden z kościelnych dostojników). Inni stwierdzą, że ludzie odchodzą z Kościoła pod wpływem budzących oburzenie informacji o  pedofilii i zamiataniu pod dywan przestępstw seksualnych.

Niby te wyjaśnienia brzmią przekonująco, jednak łatwo dostrzec, że coś w nich zgrzyta. Czy rewolucja technologiczna może być podstawowym nośnikiem sekularyzacji, skoro jednocześnie w  internecie imponująco rozwijają się nowe formy duszpasterstwa? Dlaczego właściwie skandal pedofilii miałby automatycznie skutkować odejściami z Kościoła, a nie próbami naprawy tej instytucji? Czy procesy sekularyzacyjne nie następowały także wcześniej? Aby lepiej zrozumieć proces odchodzenia zachodnich społeczeństw od religii (a także przemian, które dokonują się obecnie w Polsce), należy spojrzeć nań ze znacznie szerszej perspektywy.

Kiedy zaczęła się sekularyzacja?

Poszerzenie perspektywy przymnaża jednak ambarasu z sekularyzacją. Na pytanie, kiedy zaczął się ten proces, znajdziemy bowiem zdumiewająco różne odpowiedzi.

1989 r. – tak odpowiedzą polscy socjologowie (Mirosława Grabowska, Janusz Mariański), wskazując na konsekwentnie malejące od tej daty wskaźniki religijności w Polsce i opisując czynniki, które na ten stan się złożyły: transformację polityczno-gospodarczą, wzrost zamożności, migrację do większych miast i krajów Zachodu czy polityczne zaangażowanie Kościoła.

Lata 60. XX w. – na tę dekadę wskażą zachodni badacze społeczni (José Casanova, Karel Dobbelaere, Hugh McLeod), podkreślając rozpoczynający się wówczas szybki spadek deklaracji wierzeń i praktyk religijnych w Europie Zachodniej – wspominając być może także o oddziaływaniu rewolucji obyczajowej i kontrkultury.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się