fbpx
fot. Karolina Sikorska
z Marcinem Fabjańskim rozmawia Michał Jędrzejek, Marek Maraszek lipiec 2020

Filozofia jako bunt i terapia

Dla wielu filozofów Zachodu życie było medytacją. Nie siadali co prawda w pozycji lotosu, ale potrafili tak na siebie wpływać, że dostrzegali świat na nowo w całej jego zmienności.

Artykuł z numeru

Duchowość 2.0

Duchowość 2.0

Jak długo idzie się z Lipska do Królewca?

Półtora miesiąca.

To ponad 700 km, trzeba mieć niezłe tempo. Pod koniec XVIII w. tę drogę pokonał Johann Gottlieb Fichte, aby spotkać się z Immanuelem Kantem. Pan postanowił pójść jego śladem.

Muszę się przyznać, że nie szedłem pieszo całej tej drogi – podobnie zresztą jak Fichte. Pozostawił on po sobie pamiętniki z podróży. Wiemy więc, że niekiedy jechał dyliżansami pocztowymi, wynajął też wóz węglowy z furmanem. Zdaje się, że był wolnym duchem i jak gdzieś mu się podobało, to zostawał. Szedł przez większą część trasy, ale też zatrzymywał się w karczmach, u swoich znajomych. Nie spieszył się po drodze.

A Pan?

Tam gdzie szedł Fichte, ja też szedłem twardo, a tam gdzie jechał, używałem dostępnych dziś środków lokomocji.

Skąd się wziął ten pomysł?

O tym, że Fichte odbył kiedyś taką podróż, dowiedziałem się na studiach filozoficznych. Wzruszyło mnie romantyczne wyobrażenie, że Fichte poszedł pieszo, aby spotkać Kanta i uścisnąć dłoń wielkiemu filozofowi. Nie wiedziałem jeszcze, że jego pierwszym celem była Warszawa, gdzie poszukiwał pracy. Pomyślałem wtedy – jak się kocha filozofię, to można dla niej przejść taki szmat świata. Postanowiłem więc, że kiedyś zrobię to samo co Fichte. I w końcu się udało.

Jak się myśli w czasie marszu?

Bardzo dobrze, to fantastyczne doznanie. Działa taka kołysanka grawitacji, która uspokaja, daje wewnętrzny luz tradycyjnie osiągany za pomocą medytacji. Marsz wymaga regularnego porządku dnia. I to też sprawia, że wpada się w naturalny, łagodny, spokojny nastrój, z którego potem rodzą się klarowne myśli.

Ostatnio wydał Pan książkę Uwolnij się! Dobre życie według siedmiu filozofów-terapeutów. To kolejna Pana praca pokazująca znaczenie filozofii dla codziennego życia. Czy studia filozoficzne uczą też praktykowania filozofii?

W pewnym stopniu tak. Tam w końcu analizowaliśmy np. rozważania stoików czy Nietzschego i Schopenhauera, do których odwołuję się w książce. Czytając ich teksty, trudno nimi nie nasiąknąć. Byłem zaangażowanym studentem. Pamiętam, że w czasie studiów w Poznaniu spędzałem całe dni w bibliotece uniwersyteckiej, siedząc np. nad trzema Krytykami Kanta. Oddziaływały na mnie tak mocno, że po wyjściu z biblioteki byłem nieobecny jeszcze przez wiele godzin.

Jednocześnie jednak na studiach czyta się teksty w sposób zdystansowany. Niewielu wykładowców zwracało uwagę na terapeutyczny, osobisty wymiar filozofii.

Czyli nie żałuje Pan lat spędzonych na filozofii na uniwersytecie?

Nie. Czasem młodzi ludzie pytają mnie, czy warto iść na filozofię, czy raczej wybrać coś „porządnego”, co przyniesie pieniądze. Nie mam wątpliwości i ze szczerym sercem odpowiadam: idź na filozofię, na pewno na tym nie stracisz.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się