To próba rekonstrukcji losów żydowskiej rodziny osnuta wokół tytułowej bohaterki, która przyszła na świat przed I wojną światową na Podkarpaciu, „między Rajsze, Jassel i Krossen”. „Wielu rzeczy trzeba się będzie domyślać” – zaczyna autor, sięgając następnie do opowieści rodzinnych, fotografii oraz wspomnień kolejnych pokoleń („Po stu latach wnuk Adele nieoczekiwanie zda sobie sprawę, że tylko w jego rodzinie do gotowania mięsa, jarzyn, mleka i wody zawsze używa się osobnych garnków”). Cała niemal rodzina ginie w Zagładzie, która dokonuje się przy udziale polskich sąsiadów, ale Adele dzięki swojej odwadze, życiowej sile i szczęściu udaje się przeżyć. Choć po wojnie na ścianie wiesza „reingraf” z Matką Boską, to żydowska tożsamość powraca i niepokoi przynajmniej jednego z jej potomków.
Adele to proza uważna na szczegół, a jednocześnie oszczędna w słowach, nawet gdy mówi o rzeczach porażających. Dla mnie jest ważna także z tego powodu, że dotyczy regionu, z którego pochodzę. Choć w Rzeszowie, w Rajsze, 30–40% przedwojennych mieszkańców było Żydami, to na lekcjach i szkolnych akademiach w porządnym rzeszowskim liceum ten temat właściwie nie istniał. Adele przypomina o konkretnych ludziach, ale i całym zniszczonym przez wojnę żydowskim świecie
Piotr Morgenbesser
Adele
Wydawnictwo Austeria, Kraków– Budapeszt–Syrakuzy 2020, s. 40