fbpx
fot. Artur Szlosarek
Julia Fiedorczuk lipiec 2020

Jeż na autostradzie: Cezary Domarus

Przeznaczenie i jego szajka bazuje na paradoksach. Można jednocześnie czekać i nie czekać? Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył uczuć wobec innej istoty, wie, że często właśnie tak bywa. Czy można jednocześnie rozumieć i nie rozumieć? Właściwie nie można inaczej.

Artykuł z numeru

Duchowość 2.0

Duchowość 2.0

Zabawa w kosmos

Już w tytule wiersza pojawia się zestawienie pojęć przynależących do zupełnie różnych rejestrów. „Przeznaczenie” kojarzy się z wysoką filozofią, z rozważaniami na tematy ostateczne, z kolei „szajka” ma w sobie coś łotrzykowskiego. Łobuzowanie w przestrzeni, którą z braku lepszego słowa określę jako metafizyczną, to zresztą ważny element poetyki Cezarego Domarusa.

Dostajemy się do tej kosmicznej przestrzeni poprzez język – poprzez gry, co do których wiemy, iż są śmiertelnie poważne, nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy są zabawne.

Przeznaczenie i jego szajka bazuje na paradoksach. „Czekam na ciebie / na ciebie nie czekam” – wyznaje ktoś, kto rozkręca tę zabawę, posługując się frazami rytmicznymi jak z piosenki, i dalej: „ciebie rozumiem / nie rozumiem ni w ząb”. Można jednocześnie czekać i nie czekać? Każdy, kto kiedykolwiek doświadczył uczuć wobec innej istoty, wie, że często właśnie tak bywa. Czy można jednocześnie rozumieć i nie rozumieć? Właściwie nie można inaczej: każde nasze zrozumienie jest zawsze tylko częściowe, każde maskuje z gruntu nieprzeniknioną tajemnicę innego istnienia. Albo tak: rozumieć można tylko o tyle, o ile tak naprawdę niczego nie rozumiemy, skoro sama idea rozumienia przynależy do ułomnej, jednostkowej perspektywy, do tej, a nie innej „fazy szlochu”, jak – pięknie i trafnie – ujmuje się w przytoczonym wierszu czas ludzkiego życia.

Mówi się w nim o wielu światach i wielu „gruntach” – ta wielość rzeczywistości i układów odniesienia zgodna jest ze współczesnym światem, ale też kosmologią buddyjską zasygnalizowaną przez wzmiankę o Mahakali. W buddyzmie tybetańskim Mahakala jest najpotężniejszym strażnikiem Dharmy – a jego imię tłumaczy się jako „Wielki Czarny” lub „Wielki Czas”. Barwny, zakorzeniony w tradycjach szamanistycznych buddyzm tybetański przedstawia Mahakalę jako postać wspaniałą i straszną – zębatą i wytrzeszczoną. W wierszu Domarusa ten komiczny wytrzeszcz pokrywa się z przeświadczeniem o wodewilowej naturze wszelkiej spójności. Tak, to wszystko, z czym mamy do czynienia w czasie naszego życia, z pewnego punktu widzenia jest iluzoryczne. Mimo to „wciąż zdarza mi się wyruszać w twoją stronę”. „Ty” – czytelniczka? Ktoś ukochany? Ktoś, za kim się tęskni, na kogo się czeka? Nie trzeba tego doprecyzowywać, bo każda jednostkowa tęsknota jest odegraniem tego większego, pierwotnego czekania, które przypada w udziale wszystkim istotom pochwyconym w ten kosmiczny sen – zarazem zabawny i tragiczny, jak ktoś, kto wyruszając w drogę, raz za razem potyka się o własne kroki.

Przeznaczenie i jego szajka

Cezary Domarus

jak na każdym świecie – czekam na ciebie

na ciebie nie czekam

jak na każdym gruncie – ciebie rozumiem

nie rozumiem ni w ząb

noc jest resztką sukienki dzień przerośniętym dzieckiem które wypycha

krańce świata

w innej fazie szlochu idziemy budować sprawiedliwe fabryki jesteśmy

naiwni strażnik strzela w nogi seriami

pod stopami gruboziarnisty szum reliktowy – skąd znam ten marsz?

nie było początku ani nie będzie końca a spójność wystąpi w wodewilu

w centrum stolicy kontynentu alfa na jedynej planecie w księdze pi

jestem przesiąknięty tym przeświadczeniem wyrazistym jak wytrzeszcz

Mahakali

ale to nic

wciąż zdarza mi się wyruszać w twoją stronę

lecz

lecz na każdym kroku spotykam tylko ten krok

*