Po pierwsze, przypomina o z pozoru tylko oczywistym fakcie, iż jedynym budulcem poezji są słowa, które poeta układa na kartce papieru nie inaczej niż malarz komponujący obrazy z barw. Po drugie, podkreśla dynamiczny charakter procesów zachodzących pomiędzy słowami. Wiersz nie jest statyczną, zamkniętą całością, tylko „maszynką” (a little machine), systemem składającym się z wzajemnie na siebie oddziałujących elementów. Chociaż Williams formułował swoją poetykę w pierwszych dekadach XX w., kiedy fascynacja postępem technologicznym i wynikającym z niego nowym tempem życia była częścią Zeitgeistu, to jednak zdrobnienie wprowadza dystans wobec dominujących narracji: „maszynka” to nie to samo co maszyna, to raczej zabawka, czyli coś nie do końca poważnego, a mimo to – twórczego.
Wyżej wymienione cechy awangardowej poetyki autora Patersona można odnieść do twórczości Gerarda Beltrána, meksykańskiego poety i tłumacza m.in. literatury polskiej, skupionej na słowach i ich światotwórczej mocy (lub niemocy). W jego wierszach często daje się odczuć silny wpływ kabały, czerpią one swoją energię z oddziaływań zachodzących pomiędzy słowami ułożonymi na stronie w określonym, bardzo precyzyjnym porządku, który jednak nie wyklucza zabawy, jak w prezentowanym tu wierszu, gdzie sprawczość słów podlega daleko idącej animizacji. Słowa i litery często bywają u Beltrána porównywane do cząstek elementarnych, stanowią budulec wszechświata, aspekt jego materii, wchodzą w nieoczekiwane związki, bawią się możliwościami.