fbpx
Kadr z filmu Spragnieni miłości fot. BE&W
Diana Dąbrowska czerwiec 2022

Namiętność na uwięzi

„Spragnieni miłości” (In the Mood for Love, 2000), subtelna, koronkowa wręcz opowieść o dwójce „niedoszłych kochanków”, których połączyło pewne przykre zrządzenie losu, rozkochała w sobie kinomanów i kinomanki z całego świata. I często właśnie za sprawą tego tytułu rozpoczęli oni na dłużej swoją przygodę z kinem azjatyckim.

Artykuł z numeru

Moje duchowe miejsce

Czytaj także

Diana Dąbrowska

Romeo i Julia z Ukrainy

Historia jest następująca: Hongkong, rok 1962. Mąż granej przez Maggie Cheung pani Chan zdradza ją z żoną sąsiada – Chow Mo-Wana (Tony Leung; aktor zgarnął za swoją rolę nagrodę aktorską w  Cannes). Odkrycie tej sytuacji nie powoduje jednak w zdradzonych bohaterach złości, wręcz przeciwnie. Kobieta i mężczyzna rozpoczynają rodzaj prowokacyjnej gry – odtwarzają podczas ukradkowych spotkań różne etapy wzajemnego poznawania się, które zazwyczaj kojarzymy z rozwijającym się flirtem, romansem. Hongkoński reżyser zostawia nas jednak w pewnym niedopowiedzeniu – czy pani Chan i pan Chow zbliżyli się do siebie tylko emocjonalnie? Co spowodowało ostatecznie rozłam ich tajemniczej relacji? Czego albo kogo się przestraszyli?

Takie pojęcia jak „tajemnica” i „gra” wydają się kluczowe dla konstrukcji Spragnionych miłości. Flirt między postaciami, ale również gra z widzem i jego przyzwyczajeniami. Wong Kar-Wai bawi się filmową gramatyką – od sposobu kadrowania po liczne powtórzenia narracyjne, elipsy, slow motion. Sam twórca wyznawał w wywiadach, że jego inspiracją były powieści Julia Cortázara, autora eksperymentalnej Gry w klasy (1963). O charakterystycznych dla jego filmu powtórzeniach Wong mówił: „Chciałem pokazać, jak zmieniają się główni bohaterowie. Codzienne życie jest pełne rutyny – te same korytarze, klatki schodowe, to samo biuro, nawet ta sama muzyka w tle – ale my widzimy, jak tych dwoje zmienia się, mimo że otoczenie, w którym żyją, pozostaje takie samo. Powtórzenia pozwalają nam zrozumieć ich przemianę”.

Prezentowany kadr świetnie wpisuje się w przedstawioną powyżej strategię. Widzimy bohaterów na tle ściany, ogrodzenia. Ich spojrzenia są zasmucone, nieobecne. Cienie na ich sylwetkach układają się pionowo, na wzór krat, co jeszcze mocniej potęguje skojarzenia z „namiętnością na uwięzi”. Choć protagoniści są w tej przestrzeni razem, czujemy jakiś rodzaj blokady między nimi. Mur staje się tutaj symbolem tradycji i powinności; wartości, z którymi protagoniści nie zamierzają walczyć. Ten sam rodzaj otwartej kompozycji pojawiał się w filmie również wcześniej i towarzyszył różnym rozmowom – niekiedy weselszym, niekiedy zaś bardziej zdystansowanym – głównych postaci. Architektura nosi w sobie tutaj ślady pamięci, wyznań i uczuć. Co ciekawe, to właśnie mur stanie się ostatecznie tym miejscem, w którym pan Chow zdecyduje się po latach powierzyć swój życiowy sekret. Mężczyzna udaje się do Angkor Watu – „Stolicy Świątyń” w Kambodży. W zabytkowych ruinach klasztoru znajduje wgłębienie i szepcze słowa, których znaczenia możemy się jedynie domyślić. Dziura zostaje pokryta ziemią, podobnie jak wspomnienia bohatera.

Tekst ten dedykuję pamięci Jagody Murczyńskiej (1982–2022), wybitnej filmoznawczyni, niestrudzonej popularyzatorki kina azjatyckiego w Polsce i współorganizatorki Festiwalu Filmowego „Pięć Smaków”

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się