fbpx
Kadr z filmu Las Vegas Parano fot. BE&W
Kadr z filmu Las Vegas Parano fot. BE&W
Diana Dąbrowska kwiecień 2023

Przebudzenie ze snu

Choć filmowe „Las Vegas Parano” powstało pod koniec lat 90., fabularnie przenosimy się do roku 1971 i czasów rozkwitu psychodelików.

Artykuł z numeru

Psychodeliki. Nadzieja dla duszy i umysłu?

Jeśli nie stać cię na LSD, kup sobie po prostu kolorowy telewizor!

Jean-Luc Godard

 

Dzika, surrealistyczna eskapada dziennikarza Raoula Duke’a (Johnny Depp) i jego psychotycznego prawnika dr. Gonzo (Benicio del Toro) wpisała się na stałe w imaginarium światowej popkultury. Na drodze po fetyszyzowany american dream bohaterów prześladują nietoperze, jaszczurki, kuriozalne, niebezpieczne typy, a nawet misie polarne. Terry Gilliam ze swadą ożywia kultowy i niezwykle osobisty epos dziennikarza i ikony epoki Huntera S. Thompsona, choć sam reżyser przyznał, że w swoim życiu raczej stronił od narkotyków i psychodelików. Wystarczało mu kino.

Pokazana w Las Vegas Parano kultura psychodeliczna to nieodłączny element czasów kontestacji. W LSD i innych substancjach psychoaktywnych – których poznawanie naukowe było początkowo dotowane przecież z publicznych środków – upatrywano „detergentów umysłu”, otwierających prawdziwe „drzwi percepcji”. Drzwi prowadzące do niemalże mistycznego transu. Początek lat 70. zwiastuje jednak czas bolesnej deziluzji. Część dzieci kwiatów niebezpiecznie się radykalizuje, inne zaś zakładają rodziny i powracają powoli do wartości, które jeszcze przed chwilą ostro kontestowały. Prezydent Nixon szykuje się do drugiej kadencji, a amerykańskie wojska – mimo wielu protestów – nie opuszczają Wietnamu. Dziennikarz sportowy Duke i jego poplecznik Gonzo mają w założeniu napisać relację z zawodów motocyklowych Mint 400. W trakcie swojej podróży ta niepasująca do siebie para będzie ścigać się przede wszystkim z zastaną czasoprzestrzenią, przechodząc między jedną a drugą oszałamiającą halucynogenną fazą. W bagażniku ich pięknego „krwistego rekina” (chevroleta impali convertible ’71) znajdziemy wszystkie dragi epoki i płynące z nich odmienne stany świadomości. Bo właśnie od świadomości nasza dwójka najmocniej ucieka. Niełatwo zmierzyć się ze światem, który nieustannie płonie. Szczególnie na trzeźwo.

Jak wyznał w jednym z wywiadów Gilliam: „Zaczynamy na pełnych obrotach i jest wow! Narkotyk zaczyna działać (…) Czujesz szum – to szalone, oburzające wręcz, dywan się porusza, a wszyscy się śmieją i świetnie się bawią. Ale potem, bardzo powoli, ściany zaczynają się kurczyć (…). To okropny koszmar i nie ma z niego ucieczki”. Nie bez przyczyny – wzięte z twórczości XVIII-wiecznego pisarza Samuela Johnsona – motto całego filmu brzmi: „Kto staje się potworem, ten zrzuca z siebie ciężar bycia człowiekiem. / Kto z siebie bestię uczynił, uwalnia się od bólu bycia człowiekiem”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się