fbpx
Kadr z filmu Paterson fot. Photo12/BE&W
Kadr z filmu Paterson fot. Photo12/BE&W
Diana Dąbrowska grudzień 2022

Przyjemność i inne wiersze

Paterson (Adam Driver) mieszka w Paterson, New Jersey. Mężczyzna jest na co dzień kierowcą autobusu, a jego największa pasja to literatura, zwłaszcza poezja.

Artykuł z numeru

Dobre życie w chaotycznym świecie

Czytaj także

Pier Paolo Pasolini na planie noweli Twaróg wchodzącej w skład filmu Ro.Go.Pa.G fot. Keystone / Hulton / Getty

Diana Dąbrowska

Męczennik codzienności

Choć część młodości spędził najprawdopodobniej w wojsku, nie jest bynajmniej człowiekiem zapalczywym. Paterson dzieli swoją domową przestrzeń z piękną, niezwykle pomysłową żoną Laurą (Golshifteh Farahani) i buldogiem francuskim o imieniu Marvin. Ich wspólne życie jest z jednej strony jak najbardziej zwyczajne, a z drugiej – zupełnie „niezwyczajne”. Choć Paterson i jego najbliżsi funkcjonują w określonej i powtarzalnej strukturze, to każdy dzień wydaje się przynosić coś nowego. A co najważniejsze: każdy dzień dostarcza głównemu bohaterowi szansę na napisanie kolejnego – silnie inspirowanego otaczającą go rzeczywistością – wiersza. Nawiązując do słów uwielbianego przez Patersona literata Williama Carlosa Williamsa: „Wielkie rzeczy zaczynają się od drobiazgów codziennego życia”.

Muszę przyznać, że mój stosunek do filmu Jima Jarmuscha zmienił się w czasie. W momencie kinowej premiery Patersona (2016) upatrywałam w ekranowym obrazie bohatera kogoś, kto najprawdopodobniej cierpi na depresję, kto w pisanych przez siebie ukradkiem tekstach ukrywa głębokie (zawodowo-egzystencjalne) niespełnienie. Wypalonego outsidera, którego trzymają w ryzach schematyczność i oddanie partnerce. Wydawało mi się wówczas, że Laurę przedstawiono w sposób krzywdzący jako osobę raczej niepoważną, pozbawioną trwałego centrum; kogoś, kto odnajduje siebie na nowo z każdą nowo wymyśloną pasją czy kolejnym zakupem. Nie mogłam dostrzec jakiejkolwiek symetrii w ich relacji. Czułam, że pod całą tą fasadą kontemplacji wszystko tak naprawdę boleśnie drży.

Mamy rok 2022, a ja uważam, że Paterson i Laura to piękna filmowa para. Para, która bardziej niż na „efektach” czy „produktach” uprawianego przez siebie życia skupia się na radości z jego trwania. Byłam wobec tej dwójki niesprawiedliwa. Postaci te nie tylko się uzupełniają, ale są też wierne reprezentowanym przez siebie postawom. Nie ma Patersona bez Laury, tak jak nie było niegdyś Petrarki bez jego muzy. Z tą jednak różnicą, że Laura nie jest wytworem wyobraźni protagonisty, tylko świadomie podążającą za swoimi pragnieniami niezwykle twórczą osobowością.

Bohater, który zapisuje tworzone przez siebie wiersze tylko w jednym notesie, czerpie największą przyjemność z samego aktu pisania. Ze znajdywania tych „właściwych słów” będących ekwiwalentem jego doświadczenia codzienności, licznych obserwacji i refleksyjnej wrażliwości. Szczęściem Patersona nie jest zatem publikacja czy pisarska sława, tylko intelektualny proces skoncentrowany na tym, co się dzieje „tu i teraz”. Szczęście tworzą wspólny poranek, którego rozkoszna puenta spełnia się w opowieści o własnych snach, intrygująca rozmowa z nieznajomym czy lektura wierszy cenionych przez siebie artystów w towarzystwie ukochanej osoby. Jak ciekawie skonstatował w jednym z wywiadów Jarmusch: „Uwielbiam poetów, ponieważ nie spotkałem jeszcze żadnego, który robiłby to dla pieniędzy. William Carlos Williams był lekarzem pediatrą. Wallace Stevens pracował w firmie ubezpieczeniowej. Frank O’Hara był kuratorem, Charles Bukowski pracował na poczcie. Nie robili tego dla pieniędzy, a więc naprawdę chcieli to robić. Kochali to”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się