fbpx
Kadr z filmu Mała miss fot. Archives du 7e Art/BE&W
Diana Dąbrowska czerwiec 2024

Czy jestem wystarczająca?

Lata mijają, a „Mała Miss” (2006) nie traci swojego uroku i uzdrawiającej filmowej siły. Reżyserski debiut Jonathana Daytona i Valerie Faris wciąż pozostaje jedną z najcenniejszych opowieści o akceptacji siebie we współczesnym kinie amerykańskim

Artykuł z numeru

Jak żyć w ciałopozytywnym świecie

Mała Olive Hoover (Abigail Breslin) ma tylko jedno marzenie – wziąć udział w konkursie piękności. Dziewczynka niezwykle sumiennie i metodycznie przygotowuje się do realizacji swojego pragnienia, ćwicząc taneczną choreografię do scenicznego występu, a także odpowiednie dla miss reakcje przed lustrem. Otaczająca ją rodzina jest w całkowitej rozsypce. Każdy boryka się tutaj z potężnym kryzysem egzystencjalnym, tonie w morzu wszelakich niepewności. Każdy – począwszy od jej brata, wujka, przez mamę czy ukochanego dziadka – jest w każdej chwili gotów wybuchnąć i dać upust swojej frustracji. Jak mawiał klasyk: „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. Tytułowa Miss nie jest oczywiście w stanie zrozumieć, z jak wielkimi problemami mierzą się starsi od niej członkowie rodziny. Ale to nie znaczy, że mała Olive nie wyczuwa – chociażby intuicyjnie – sporej części tych napięć. Tym bardziej że to właśnie realizacja jej marzenia zmusza skonfliktowaną rodzinę do wspólnego wyjazdu. Jak łatwo można się domyślić, podróż żółtym rozklekotanym vanem marki Volkswagen obfituje tutaj w rozliczne tragikomiczne perturbacje.

Ojciec Olive – z zawodu coach – powtarza niczym zdarta płyta, że społeczeństwo zamieszkują dwie kategorie ludzi: zwycięzcy i przegrani.

Jeśli jego córka pragnie należeć do tej pierwszej grupy (a co za tym idzie: odnieść sukces we wspomnianym konkursie), musi już teraz dbać o swój wygląd, o to, jak ludzie będą ją postrzegać. Jej uroda i ciało muszą spełnić ostatecznie oczekiwania jurorów, głodnej wrażeń publiczności. Lecz Olive to przecież mała dziewczynka. Nietuzinkowa, konsekwentna i pomysłowa, ale już zadająca sobie ze łzami w oczach pytania, czy jest wystarczająca dla tego świata. Wystarczająco piękna, zgrabna, czarująca… Olive tak wcześnie zaczyna rozumieć, że „bycie w świecie” to nieustanne ocenianie, osłabianie poczucia wartości, testowanie własnych granic i sprawczości. A kompleksy z trudem przypominają sobie o dacie ważności; każda z postaci Małej Miss – niezależnie od wieku, wykształcenia, doświadczenia życiowego – mierzy się tak naprawdę z tym samym problemem co tytułowa protagonistka.

Co to znaczy być wystarczającym?

Być w sam raz w świecie, którego najcenniejszą miarą i walutą pozostaje w wielu kręgach właśnie „delikatny futerał” zwany ciałem? Jak skutecznie obalić bolesną retorykę, w której człowiek uznany przez społeczne status quo za atrakcyjnego ma większe szanse, aby należeć do kategorii zwycięzców? Jak w ogóle przestać myśleć w kategoriach zwycięzca–przegrany? Mała Miss dostarcza na tym polu bardzo wielu trafnych obserwacji i refleksji, ale co najważniejsze: przypomina, że to ostatecznie nie samo lustro często nas krzywdzi, dyktując normy i oczekiwania, tylko to, co sami widzimy i co odbija się w oczach innych.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się