Jednakże rzeczywistość przyznała nam rację: indywidualizacja podejścia do religii w Polsce postępuje dziś szybko, zwłaszcza w młodszym pokoleniu. Michał Rogalski, filozof, tłumacz i dramatopisarz, a także autor jednego z bardziej popularnych w tamtym okresie artykułu pt. Godne, bo płodne. Seks małżeński w doktrynie Kościoła katolickiego (miesięcznik „Znak”, październik 2011), w najnowszym Temacie Miesiąca pisze o swojej drodze do apostazji. Podobnych doświadczeń, prowadzących do różnych wyborów i decyzji jest wokół nas sporo. Trudno dziś spotkać osobę, która nie zmaga się z pytaniami o to, jak odnieść się do obecnego kryzysu, jakie niesie on konsekwencje z perspektywy jednostkowych wyborów. To pokazuje, jak żywa jest dynamika zmian. Jak silna potrzeba poszukiwania własnych odpowiedzi na zmieniającą się rzeczywistość. Nie tylko religijną i kościelną. Coraz wyraźniej czujemy, że kończy się świat, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Po czasie pandemii nie wraca znana wcześniej codzienność. Coraz silniej nasze życia określają doświadczenia wojny i kryzysu. Dla młodszych pokoleń jest to nowa sytuacja, kiedy po dekadach rozwoju znany porządek ulega szybkiej korozji.
W takim przejściowym czasie ważny wydaje mi się wysiłek rozpoznania i opisania procesów i zjawisk, które kształtują naszą współczesność. Próba spojrzenia na swój indywidualny los z szerszej perspektywy. Najnowszy numer miesięcznika „Znak” przynosi takie spojrzenie. Opisuje dynamikę zmian zachodzących w najbliższej nam kulturze. Poszerza rozumienie duchowych i intelektualnych przeobrażeń, jakie wpływają na nasze postawy i wybory.
Brałam niedawno udział w dyskusji na temat apostazji. Podkreślałam wówczas, że nie chciałabym mówić, jakie wybory są właściwe, a jakie niewłaściwe. Każdy człowiek musi ostatecznie odnaleźć własną odpowiedź i sens znanych praktyk i pojęć. Jeden z najbliższych mi sposobów wyrażenia sensu znaczenia „Bóg” odnalazłam w tekstach Paula Tillicha. Pisał on, że Bóg jest głębią naszej egzystencji – nie jest On gdzieś ponad, w niebie, w zaświatach. Jest głębią w nas samych, której istnienie czujemy, ale do której kresu nie jesteśmy w stanie nigdy dotrzeć. Możemy się w tej głębi coraz bardziej zanurzać, odkrywając w ten sposób nowe wymiary życia. A im bardziej się w niej zanurzamy, tym większa przestrzeń się przed nami otwiera.
W tej perspektywie religia jest dla mnie przede wszystkim taką formą życia, wypracowywaną i praktykowaną przez dziesiątki pokoleń, która daje nam narzędzia odkrywania i wchodzenia w tę głębię. Wymaga jednak nieustannego oczyszczania, poszukiwania najlepszych form wyrazu, najbardziej budujących praktyk duchowych. Jak każda znana nam tradycja także religia, zawiera w sobie zarówno elementy szlachetne, wytwarzane w wyniku autentycznych duchowych wędrówek, jak i formy zdegenerowane, których głównym celem jest władza, kontrola i społeczne podporządkowanie jednostki.