fbpx
Dominika Kozłowska marzec 2016

Życie w umiarze

Zdaniem amerykańskiego historyka Warrena I. Susmana w I połowie XX w. dokonała się w świecie zachodnim utajona, lecz potężna rewolucja. Określił ją jako przejście od kultury charakteru do kultury osobowości.

Artykuł z numeru

Dusza w lepszej formie

Dusza w lepszej formie

Samo słowo „osobowość” (ang. personality) ma dość krótką historię: pojawiło się w języku angielskim w XVIII w., a koncepcja posiadania dobrych cech osobowości (ang. having a good personality) zyskała na popularności dopiero w wieku XX. Rozpowszechnienie się kultury osobowości sprawiło, że coraz więcej ludzi zaczęło zwracać uwagę, jak są postrzegani przez innych. Ogromny wpływ na te zmiany miał rozwój nowoczesnych, zurbanizowanych społeczeństw przemysłowych i profesjonalizacja rynku pracy. Im bardziej relacje społeczne stawały się anonimowe, a konkurencja na rynku pracy przybierała na sile, tym bardziej na znaczeniu zyskiwało tzw. pierwsze wrażenie.

Ukryta rewolucja wymogła na ludziach nowe strategie samodoskonalenia się. Na znaczeniu zyskiwać zaczęły książki zawierające wskazówki, jak dobrze radzić sobie w życiu. „Jeśli zbudujesz sobie mocną osobowość, zdobędziesz władzę” – radziła mężczyznom jedna z publikacji z początku XX w. Kobiety zaś zachęcano do „rozwijania tej wspaniałej cechy, jaką jest zdolność budzenia fascynacji” (przykłady pochodzą z książki Susan Cain pt. Ciszej proszę). Rozwój usług związanych z kształtowaniem osobowości sprawił, że szkoły religijne utraciły monopol w zakresie formowania charakteru, a oderwana od konfesyjnego i instytucjonalnego kontekstu duchowość straciła swą niezależność i została zaangażowana w pracę na rzecz rozwoju cech przydatnych na rynku pracy i w życiu społecznym.

Historia jednak zatacza koło i każda zmiana prędzej czy później musi się doczekać oceny w perspektywie zysków i strat. Marcowy Temat Miesiąca nawiązuje pośrednio do książki Petera Sloterdijka, która była punktem wyjścia rozmowy, jaką z ks. Grzegorzem Strzelczykiem przeprowadził Artur Madaliński: „Zwróćmy uwagę na fakt – podkreśla ks. Strzelczyk – w jak wielkim stopniu współczesnymi ćwiczeniami rządzą pieniądze. Bieganie, nordic walking, kluby fitness, wszystkie te aktywności – same w sobie, rzecz jasna, może i pożyteczne – napędzane są ciągle przez rynek, który generuje mody, trendy i całą filozofię must have. To, co ćwiczymy i jak ćwiczymy, nie jest dyktowane przez naszą wewnętrzną potrzebę, lecz przez zapośredniczony w świecie mediów rynek” („Znak” nr 710–711). Żyjemy w kulturze rywalizacji, ponieważ w centrum stawiamy ego: wzmacnianie i zaspokajanie jego roszczeń. Natomiast w duchowości chodzi o zapomnienie o swoim „ja”. Owszem, tradycje Wschodu i Zachodu różnią się pod względem technik, wszystkie jednak są zgodne, że to właśnie ego jest źródłem naszych problemów.

„Trzeba znać siebie samego: gdyby to nie posłużyło do znalezienia prawdy, służy przynajmniej do wytyczenia własnego życia, a nie ma nic godziwszego” – notował w Myślach Blaise Pascal. Poznanie samego siebie zaczyna się od uważnej obserwacji własnego wnętrza. Tymczasem – jak wskazuje eksperyment, który w marcowych numerze omawia ks. Jacek Prusak – 67% mężczyzn i 25% kobiet wolało zaaplikować sobie małą dawkę szoku elektrycznego, aby przerwać 15-minutową sesję i zabić nudę, niż w milczeniu analizować własne myśli i odczucia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się