fbpx
Dominika Kozłowska listopad 2016

Europa obiecana

„Rodzina narodów” – jedno z tych pozytywnych określeń naszego kontynentu wiąże się z obrazem domu. Co pozwoliło Europejczykom po doświadczeniach bestialskich wojen poczuć się znów jak u siebie: swojsko i bezpiecznie patrzeć z ufnością w przyszłość?

Artykuł z numeru

Wpatrzeni w Europę

Wpatrzeni w Europę

Odpowiedzi ograniczające się do spraw ekonomii są ważne, choć niewystarczające. Atmosfera rodzinnego domu, w którym narody mimo różnic nauczyły się żyć w harmonii, zbudowana została na fundamencie praw człowieka i demokracji. Dajemy się nieraz przekonać, że Europa stała się dla tysięcy uchodźców ziemią obiecaną za sprawą warunków socjalnych i ekonomicznych. Kraje, które otwarły swoje granice dla przybyszy z Bliskiego Wschodu i Afryki, należą do tych najwyżej rozwiniętych nie tylko pod względem dochodu narodowego, lecz również zaangażowania w działania na rzecz praw człowieka. Rozwój tych praw to znoszenie społecznych nierówności, rozpoznawanie przemocy, również ukrytej w języku, i przeciwdziałanie jej, upowszechnienie praw kobiet oraz mniejszości, wreszcie – wsparcie dla znikających kultur, narodów, języków i wysiłek ochrony różnorodności europejskiego dziedzictwa poszczególnych krajów. Przyczyny, które ostatecznie zdecydowały o otwarciu lub o niechęci danego narodu wobec uchodźców, pozwalają zrozumieć europejskie procesy w nowym świetle.

Jak pokazują ogólnodostępne badania organizacji pozarządowych, w 2015 r. w Polsce średnio co siedem i pół godziny dochodziło do przestępstwa na tle rasowym, etnicznym lub wyznaniowym. W ciągu tygodnia giną trzy kobiety z powodu przemocy domowej. Agresji doświadcza również blisko co piąta osoba homoseksualna – jest potrącana, uderzana, szarpana lub kopana. Stosunek do uchodźców, kobiet i osób LGBT to realny wskaźnik naszego zaangażowania na rzecz budowy kultury praw człowieka i demokracji. Tymczasem w toczonych w Polsce debatach co rusz słyszymy, że problem mają inni – że to krajom zachodniej Europy brakuje moralnego kręgosłupa, że to właśnie ci, którzy doświadczają realnej krzywdy – np. osoby homoseksualne – stanowią zagrożenie dla naszej wspólnoty. Realne problemy – akty terroru podejmowane przez islamskich fundamentalistów lub społeczne nierówności prowadzące do wykluczenia tych, którzy potrzebują integracji i uczestnictwa w życiu publicznym – są przedstawiane jako klęska idei tolerancji, szacunku dla kulturowej tożsamości i zaniku własnych tradycji. Receptą ma być polityka zamkniętych granic i homogenicznych wspólnot.

Z pewnością żyjemy w czasach, które wymagają od nas uczciwego myślenia i skutecznego działania. Dobre myślenie umożliwia dostrzeganie skrywających się pod maskami „tradycjonalizmu”, „konserwatyzmu”, „religii” uprzedzeń oraz nacjonalistycznej i ksenofobicznej ideologii, która przedstawiana jest jako obrona „rodzimych wartości” oraz „suwerenności narodu”. Skuteczne działanie pozwala przekształcać rzeczywistość społeczną tak, aby, zachowując pozytywne różnice, eliminować dyskryminację i nierówności, które hamują rozwój osób lub grup.

W listopadowym numerze miesięcznika „Znak” problem wzajemnych powiązań, różnic, dyskryminacji i równości powraca w rozmaitych odsłonach – dyskusji o kruchości europejskiej wizji, której poświęcony jest Temat Miesiąca, w tekstach o zmianach klimatycznych i problemach mieszkańców subsaharyjskiej Afryki, o czym piszemy w dziale Społeczeństwo–Świat, w bloku o apokalipsie, która może być rozumiana jako wpływ działalności człowieka, co wybrzmiewa w rozmowie z René Girardem, wreszcie – w dziale kultury, gdzie w głosach Grzegorza Niziołka i Anny Marchewki powraca problem cenzury i wykluczenia.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się