fbpx
Olga Gitkiewicz wrzesień 2023

Presoterapia

Prawie 120 lat temu Nałkowska powiedziała: „Chcemy całego życia”. Jestem już tak bardzo zmęczona tym, że wciąż na to życie czekamy 

Artykuł z numeru

Co z ciebie wyrośnie

Czytaj także

Anna Cieplak

Czego nauczyła mnie klasa ludowa

z Rafałem Matyją rozmawia Karol Kleczka

Postinteligenci i postrobotnicy

z Alicją Urbanik-Kopeć rozmawia Martyna Słowik

Wciąż czujemy, czym jest mezalians

Olga Gitkiewicz

Różowe podatki

Trzeba włożyć specjalny kombinezon i zapiąć rzepy. Potem technika robi swoje: skafander powoli napełnia się sprężonym powietrzem, nacisk stopniowo się przesuwa, z kostek do kolan, ud, klatki piersiowej, ramion. I tak kilkanaście, kilkadziesiąt cykli. To zasada działania masażu pneumatycznego, czyli uciskowego.

Jest on dość przyjemny, głównie z tego powodu, że przez pół godziny po prostu się leży. Nie można się nawet za bardzo ruszyć, bo ceratowy skafander napełnia się powietrzem, upodabniając człowieka do ludzika Michelin. Można w zasadzie tylko myśleć, więc uwięzienie w kombinezonie wykorzystuję właśnie po to. A może presoterapia podoba mi się tak dlatego, że przez wiele lat mnie do niej trenowano. Doświadczenie bycia kobietą to przecież ciągły kontrolowany ucisk na różne części ciała. 

Całkiem niedawno politycy Prawa i Sprawiedliwości otrzymali z partyjnej centrali specjalny brief dotyczący polityki migracyjnej, którego mieli się nauczyć i powtarzać w mediach. Jego treść ujawniła Wirtualna Polska. Jedno ze zdań brzmiało: „Nasze matki, żony i córki muszą czuć się bezpieczne poza domem”. 

Mam złą wiadomość: niestety, nie mogą. Nie czujemy się bezpiecznie i wcale nie z powodu napływu obcokrajowców do Polski. Od lat uczymy się od koleżanek, jak trzymać klucze w dłoni, gdy same wracamy po zmierzchu do domu. Chodzimy razem do toalety w miejscach publicznych nie po to, by plotkować, tylko żeby mieć obok siebie drugą kobietę, kogoś, kto wesprze w razie potrzeby. W biały dzień zaczepia się nas rozmaitymi kszsz-kszsz, gwizdaniem, cmokaniem, komentuje się nasz wygląd, nieważne, ile lat mamy. Zadaje się nam pytania, których prawie nigdy nie słyszą mężczyźni. Czy planujesz ciążę? Dlaczego jeszcze nie masz dzieci? Kto się zajmuje twoją córką, twoim synem, gdy chodzisz do pracy i z koleżankami na kawę?

Jednak w tym zdaniu z briefu zwraca uwagę coś jeszcze. Kobieta występuje w nim jako zaimek dzierżawczy. Nasza, moja, twoja, zawsze czyjaś. W bezpiecznej roli matki, żony, córki. A najczęściej jako rekwizyt, który się wyciąga z kredensu przed wyborami i przestawia z miejsca na miejsce, zastanawiając się, gdzie będzie lepiej wyglądać. Na co rzuci światło. Co może podkreślić. Lecz ostatecznie jest mało sprawczy, ot, taki dodatek, którym można rozporządzać. Bardziej w prawo, bardziej w lewo, ucisk na kostki, ucisk na ramiona, na talię. 

Ten ucisk teraz, przed wyborami, jest bardziej odczuwalny. Niektóre partie chcą coś kobietom zaoferować, częściej jednak coś odebrać. Na stronie internetowej Suwerennej Polski w oczy rzuca się sporo dużych słów, takich jak: praworządność, demokracja, sądownictwo i bezpieczeństwo energetyczne. I definicja suwerenności, utożsamiana z wolnością wyboru – choćby tego, jakim chcemy jeździć samochodem i co mamy jeść. Decydowanie o własnym ciele się w tej definicji nie mieści. Program Konfederacji nosi nazwę „Konstytucja Wolności”, o kobietach jest tu niewiele: unijna dyrektywa „Kobiety w zarządach” została zaklasyfikowana jako krzywdząca i nielegalna. Lewica chce bezpłatnej antykoncepcji awaryjnej i upomina się o porodówki w małych miastach. PSL oferuje rozbudowaną wersję programu 500+. Koalicja Obywatelska wyszła z projektem babciowego, czyli 1500 zł na opiekę nad dzieckiem dla każdej kobiety wracającej do pracy po urlopie macierzyńskim. 

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się