fbpx
Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.pl
Anna Cieplak wrzesień 2023

Czego nauczyła mnie klasa ludowa

Nie opowiem o wyrwaniu się z domu na peryferiach, żeby awansować. Bo pochodzenie ludowe nie musi wiązać się wyłącznie ze wstydem, współczuciem i dysfunkcyjnym środowiskiem, z którego chce się uciec jak najdalej.

Artykuł z numeru

Co z ciebie wyrośnie

Czytaj także

z Rafałem Matyją rozmawia Karol Kleczka

Postinteligenci i postrobotnicy

Takich osób jak ja jest sporo, chociaż różnią nas warianty doświadczeń w obrębie własnego środowiska. Klasa ludowa jest różnorodna, wzorce kulturowe ma często sprzeczne, a uwarunkowania – skomplikowane. Awans lub deklasacja w latach 90. i fala kryzysów, których skutki widać do dziś, rezonują na rozmaite sposoby w biografiach. Tak naprawdę nie znamy skali zjawiska proletaryzacji, która dotknęła wiele rodzin, bo proletaryzacja była nie tylko utratą pracy w zakładzie (takim jak Huta Katowice obok mojego domu), ale też poczuciem braku sprawczości i sensu. Pisała o tym w reportażach Lidia Ostałowska, która jako jedna z niewielu chciała wtedy nie odwracać wzroku od tego, co się dzieje z ludźmi niewpisującymi się w model awansu po transformacji. Różne historie: własne, znajomych z podwórka, a także późniejsze – dzieci i rodziców ze świetlicy, gdzie pracowałam – każą mi myśleć, że opowieść o awansie nie jest prosta i nie da się jej zmierzyć żadną skalą, lecz odczuciem i emocjami, których nie sposób skwantyfikować. O tym chcę opowiedzieć.

Obraz klasy ludowej, tej, która żyje tu i teraz, jest nam potrzebny do przemyślenia i przepracowania. Nie chodzi tylko o zrozumienie tego, co oznacza awans, lecz o uniknięcie pogłębiającej się polaryzacji, która nas rozbija i powoduje, że tracimy do siebie zaufanie jako społeczeństwo. Mówiąc: klasa ludowa, myślimy często zupełnie o czymś innym. Oczywiście sama mam subiektywne wyobrażenie podszyte osobistymi doświadczeniami, jednak skoro dostałam głos, spróbuję wyrazić go przynajmniej najprecyzyjniej i najszczerzej, jak potrafię. A szansę na to, aby teraz pisać i wyrażać się publicznie, dostałam od tych, którzy niekoniecznie sami awansowali. Dlatego nie wierzę w talent, tylko w sprzyjające czynniki i otoczenie. Oraz w powiązania między ludźmi, które nie zawsze mają służyć budowaniu własnej kariery, ale bardziej przyjaznego świata w najbliższym otoczeniu, gdzie nie ma bajki o „byciu kowalem własnego losu”. Bo ludzie z klasy ludowej bardzo dobrze wiedzą, że po rozdaniu „dużej liczby ulotek” i wysiłku włożonym we własny awans niekoniecznie osiągną to, co z lekkością przyjdzie innym. Między innymi dlatego potrzebujemy wspólnoty doświadczeń klasy ludowej, żeby też inaczej spojrzeć na szklany sufit, który nad nią wisi.

Ciało ludowe

Na początek wyznanie.

Wiem, że zabrzmi arogancko dla osób stale pracujących rękami, nogami i kręgosłupem, ale mam przeczucie, że powieści wypadają mi bardziej z ciała niż z głowy.

I to nie jest metafora. Opowieść o awansie to przecież też opowieść o ciele, które doświadcza różnic klasowych. Kiedy dorabiałam „na nocki”, zbierając kufle w Szkocji, przeżywałam największą frustrację, bo nie umiałam pisać w trybie wiecznego jetlagu. Odczuwałam złość względem ciała, nie znając jeszcze złożoności problemu. Pisałam wtedy pracę licencjacką, którą edytowałam z wielkim przejęciem, bo wydawało mi się, że ukończenie studiów pedagogicznych w małym mieście będzie czymś wyjątkowym. Poważnie, myślałam tak w 2010. Pomimo własnej naiwności dużo czytałam, a nauczyło mnie tego kilka osób. Nie chodziło mi wtedy o aspirację, ale o poczucie sensu. W trakcie tamtej pracy jeszcze nie wpadłam na to, że pięć lat później sama będę publikować powieści – w moim otoczeniu nie było nikogo, kto napisałby książkę albo w ogóle miał powód, żeby zajmować się czymś tak abstrakcyjnym i odklejonym. Mój obecny partner życiowy, który pochodzi z tego samego miasta co ja, budował wtedy autostradę, sprzątał park i pracował jako listonosz, żeby móc się uczyć, więc i tak wiem, że moja droga do lżejszej pracy we wczesnej dorosłości była o wiele prostsza, a rodzice wspierali mnie mocniej.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się