fbpx
Olga Gitkiewicz (fot. Anna Liminowicz)
Olga Gitkiewicz lipiec-sierpień 2022

Z wyboru

Prawa wyborcze wywalczyłyśmy sobie ponad 100 lat temu. O prawa reprodukcyjne wciąż jeszcze musimy się szarpać.

Artykuł z numeru

Rzeczy, które kochamy

Czytaj także

Olga Gitkiewicz

Drugoplanowe

Z inicjatywy kobietolożki Katarzyny Pawlikowskiej przeprowadzono niedawno badanie, w którym kobiety w wieku od 18 do 44 lat zapytano, czy Polska jest dobrym krajem do tego, żeby zostać matką. Ponad połowa (55%) odpowiedziała, że nie. Wiele badanych wskazywało powody finansowe, a niektóre również społeczne, m.in. brak systemowego wsparcia i ograniczanie praw reprodukcyjnych. Jednak Polska nie jest również dobrym krajem do tego, by kobieta miała szansę zdecydować, czy i kiedy chce mieć dzieci.

Z raportu ONZ Trends in Contraceptive Use Worldwide wynika, że najczęściej stosowaną na świecie metodą zapobiegania ciąży jest sterylizacja – według badań skorzystało z niej 19% kobiet. W Polsce to jednak metoda niedozwolona, za jej wykonanie grozi nawet pozbawienie wolności. Na drugim miejscu znajduje się wkładka wewnątrzmaciczna, którą wybiera 14% kobiet, a na trzecim – tabletki hormonalne. Stosuje je 9% kobiet w wieku rozrodczym, głównie Europejki i Australijki. Z kolei z raportu Atlas antykoncepcji przygotowanego przez Europejskie Forum Parlamentarne na rzecz Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (atlas to interaktywna mapa, na której można sprawdzić dostępność antykoncepcji w 46 europejskich krajach) wynika, że Polki mają najsłabszy dostęp do nowoczesnej antykoncepcji w Europie.

Kiedy zaczynałam brać tabletki antykoncepcyjne wiele lat temu, były objęte dopłatami i w związku z tym dosyć tanie, jako osoba jeszcze niepracująca mogłam sobie na nie pozwolić. Dziś wielu kobiet na antykoncepcję zwyczajnie nie stać. Wkładka, w zależności od typu, to łącznie z badaniami i założeniem wydatek od kilkuset do ok. 2 tys. zł, fakt, że można ją nosić przez kilka lat. Tabletki – te jednoskładnikowe lub oparte na nowoczesnych hormonach kosztują 35–50 zł miesięcznie, plastry – 50 zł. Do tego trzeba doliczyć regularne wizyty w prywatnym gabinecie ginekologicznym, bo leczenie w ramach NFZ w wielu rejonach okazuje się nawet nie tyle uciążliwe, ile niemożliwe. Z raportów NIK wynika, że zwłaszcza na terenach wiejskich gabinetów ginekologicznych zwyczajnie nie ma, a te, które istnieją, nie radzą sobie z wykonywaniem regularnych badań czy sprawowaniem należytej opieki ginekologiczno-położniczej.

Kobiety w Polsce nie są jednak pozbawione możliwości decydowania o swoim ciele wyłącznie w zakresie antykoncepcji czy aborcji. To, czy się zostaje matką, czy nie, często nie jest kwestią wyboru, namysłu, świadomej zgody. Przemoc ekonomiczna i seksualna jest doświadczeniem wielu z nas, również tych pozostających w stałych związkach. Wiele kobiet nie ma swoich pieniędzy, nie może dysponować własnym czasem, bo są z niego rozliczane przez partnera, o wizycie u ginekologa nie ma mowy. Nikt nie pyta, czy chcą uprawiać seks, a w zakresie antykoncepcji na swoich partnerów liczyć nie mogą.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się