fbpx
Olga Gitkiewicz (fot. Anna Liminowicz)
Olga Gitkiewicz Marzec 2024

To mnie dotyka

Co takiego pozwala niektórym mężczyznom śmiało wyciągnąć rękę i położyć ją na damskich plecach, w talii, bezceremonialnie przestawić kobietę na bok?

Artykuł z numeru

Pokolenie sztucznej inteligencji

Pokolenie sztucznej inteligencji

Potrzeba dokupienia kilku rzeczy, o których się zapomniało, jak masło, śmietana, ryż, nachodzi niepostrzeżenie w popołudnia przed dniem wolnym od handlu. Idzie się więc do sklepu, marnuje trochę czasu na poszukiwanie wózka albo koszyka, bo wszystkie są w użyciu, a potem zaczyna się lawirować pomiędzy innymi osobami, które właśnie sobie przypominały o katastrofie, jaką jest niedziela niehandlowa.

Półki już są prawie puste, za to sklep całkowicie pełny – ludzie tworzą w kolejce do kas przedziwne konstelacje, zakręcone wężyki. Lubię obserwować, co mają w koszykach, zawieszać wzrok na nieznanych mi opakowaniach, zastanawiać się, jakie danie powstanie z produktów, które się przesuwają po taśmie. Lubię nie robić nic. O dziwo chaos zakupów na ostatnią chwilę w tym pomaga.

Po prostu sobie stoję i błądzę wzrokiem.

Ta chwila nie trwa jednak nigdy na tyle długo, żebym mogła naprawdę wyłączyć myślenie. Bo nagle czuję czyjąś dłoń. W talii, na plecach, gdzieś w okolicy łokcia. Ktoś mnie dotyka, a potem przesuwa, przestawia z miejsca, w którym stoję, przechodzi tuż za mną.

Robi mi się gorąco i zamiast zera ważnych myśli bombarduje mnie ich tysiąc. Kto to jest, dlaczego, co tu się dzieje? A potem widzę tę sylwetkę, to ramię, zarys karku i już wiem: to oczywiście mężczyzna, wiek dowolny, przeważnie jednak dojrzały. Chce przejść z zakupami i wybiera właśnie tę formę torowania sobie drogi do jakiejś półki. Nie wie, kim jestem, nawet mnie przecież dobrze nie widzi, bo stoję tyłem. Ale mam dłuższe blond włosy, wzrost typowo żeński i to jest chyba wystarczająca przesłanka, żeby uznać mnie za obiekt, który da się po prostu dotknąć i przesunąć.

To się może wydać drobnym, nieznaczącym gestem. Przecież ta osoba, te osoby – bo takie sytuacje przydarzają się regularnie, niekiedy trzy razy w jednej kolejce, i nie tylko mi – pewnie nie mają złych intencji, lecz jedynie przekonanie: wolno dotykać obcej kobiety. Potraktować ją jak przedmiot, który można przemieszczać na swojej trasie. Bez słowa, bez zwykłego, ludzkiego: „Przepraszam, proszę się przesunąć”, „Przepraszam, chciałbym przejść”.

Stoję więc i zastanawiam się: co takiego pozwala niektórym mężczyznom śmiało wyciągnąć rękę i położyć ją na damskich plecach, w talii, bezceremonialnie przestawić kobietę na bok? Skąd się bierze to przekonanie, że im wolno? To paskudne uczucie. Ktoś mnie zawłaszcza, ilekolwiekbym miała lat, żaden wiek przed tym nie chroni. Na ogół jestem tak zmrożona, że potencjalne reakcje i sprzeciw przychodzą mi do głowy zbyt późno, kiedy ten człowiek jest już daleko.

Gdy byłam nastolatką, żartowałyśmy czasem z koleżankami, że chłopaki muszą uczęszczać na jakieś tajne zajęcia, gdzie uczą się dowalać dziewczynom myślą, mową i uczynkiem. I oczywiście chodziło nam o wszystkie uwagi odnośnie do naszego wyglądu, krzywe spojrzenia i komentarze, strzelanie z ramiączek staników – repertuar działań niegdyś właściwy dorastającym mężczyznom. Z czasem zorientowałyśmy się, że ten zestaw zachowań ewoluuje w ogólnożyciowe przekonanie, że kobietę należy szanować jedynie umiarkowanie. Oczywiście szacunek należy się własnej matce i powinno się szarmancko całować w dłoń, ale to przecież wpisuje się w zasadę, że można dotykać wbrew woli, bez uprzedzenia, bez zastanowienia, w zasadzie automatycznie.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się