fbpx
Olga Gitkiewicz (fot. Anna Liminowicz)
Olga Gitkiewicz listopad 2023

Głuchy telefon

Są ludzie, którzy wydają̨ mi się̨ bliscy w bezpośrednim kontakcie, a gdy tylko zaczynamy ze sobą pisać, przestaję ich poznawać.

Artykuł z numeru

Cieszyć się kruchością życia

Czy mogę̨ prosić o kontakt do XY, najlepiej telefon?”, zapytałam znajomą i zamarłam. Kiedy to się stało, doprawdy nie wiem. Jak przedzierzgnęłam się z kogoś, kto unika bezpośredniości i woli coś napisać, w osobę tak rozmowną?

Pamiętam dobrze te czasy, gdy jeszcze pracowałam w redakcji i musiałam gdzieś zadzwonić, żeby o coś spytać lub coś przekazać. Odkładałam to, jak tylko mogłam. Wolałam wysłać rozwlekłego maila, a jeśli należało skrócić przekaz – SMS. Lubiłam się uważać za osobę nieco asocjalną.

Tylko że to nie była moja cecha naturalna. Dziewczęta są socjalizowane do komunikowania się̨ i ze mną̨ nie było inaczej. Jako dziewczynka wciąż gadałam, również do siebie. Kiedy wreszcie w domu moich rodziców zainstalowano telefon stacjonarny, godzinami rozmawiałam z przyjaciółkami i przyjaciółmi, sznur aparatu był skręcony w sprężynę, a ja naciągałam go do granic możliwości, zabierając słuchawkę do swojego pokoju.

Później coś się wydarzyło.

Pojawiły się telefony komórkowe – pamiętam jeszcze rujnujące kieszenie cenniki firm telekomunikacyjnych i SMS-y ograniczone do 160 znaków. Tylko pierwsze kilka sekund połączenia było darmowych – to dziś́ wydaje się absurdalne – przez co wyćwiczyliśmy do perfekcji porozumiewanie się̨ sylabami i urywkami zdań.

Jednak ten spadek zainteresowania rozmowami, to przeklinanie dzwoniącego telefonu i rozpaczliwe wpatrywanie się̨ w numer przychodzący nie mogły wydarzyć się w tamtych czasach.

Możliwe, że to przyszło wtedy, kiedy zaczęłam prowadzić przede wszystkim służbowe, a nie towarzyskie konwersacje – w ramach samoobrony znielubiłam kontakty telefoniczne.

A teraz znowu zmiana, regularnie zbiera mi się na pogawędki, choć przecież to nie są czasy sprzyjające rozmowom, chyba że przez rozmaite komunikatory. Młode osoby, z którymi czasem pracuję, nawet najistotniejsze kwestie lubią̨ mi opisywać na Messengerze. Rówieśnicy moich dzieci komunikują się memami i emotikonami. Coraz więcej osób do mnie pisze, nawet kiedy proponuję: zdzwońmy się̨, przegadajmy to. Pstryk, w okienku czatu materializuje się̨ wiadomość na 800 znaków, kolejna na 500. Ile to musiało zająć, ile zajmie mi przeczytanie i przeanalizowanie wszystkich sensów?

Mnie wysyłanie tego typu wiadomości zajmuje zwykle jakieś pięć razy więcej czasu niż̇ rozmowa.

Kiedy piszę wiadomości, nigdy nie wiem, co tak naprawdę myśli ta osoba po drugiej stronie, nawet jeśli ją nieźle znam. Z mailami jest podobnie. A przecież̇ lubię niuanse. Cenię abstrakcyjne żarty. Pewnie dlatego czuję się̨ bezpieczniej, kiedy ktoś może słyszeć mój głos – i kiedy ja mogę słyszeć, w jaki sposób mówi druga osoba.

Są ludzie, którzy wydają mi się̨ bliscy w bezpośrednim kontakcie, a gdy tylko zaczynamy ze sobą̨ pisać, przestaję ich poznawać. Mam dobrego kolegę̨, z którym na żywo lubię się pośmiać i ogólnie nieźle się rozumiemy, natomiast kiedy cokolwiek do mnie pisze, wydaje mi się̨, że jest botem. Przebiegam wzrokiem litery, które wyświetlają mi się w oknie wiadomości od niego, i niemal słyszę̨ wtedy metaliczne echo, obcy głos sylabizujący słowa.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się