fbpx
Ilustracja: Jakub Ferenc
Ilustracja: Jakub Ferenc
Joanna Rudniańska listopad 2023

Teletubbies

Patrzymy, ja przez lornetkę, ona przez lunetę, którą przyciska do lewego oka. Wiemy, czego szukamy.

Artykuł z numeru

Cieszyć się kruchością życia

Obudził się zimną nocą w lesie, wyciąg­nął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka. Noce ciemniejsze od ciemności, każdy nowy dzień bardziej szary od poprzedniego.

Cormac McCarthy, Droga, tłum. Robert Sudół, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021

  1. STREFA

Obudziłam się zimną nocą i wyciągnęłam rękę, aby dotknąć śpiącego obok dziecka.

Dziecko śpi, ale zsunęło z siebie kołdry i palta, ciężkie jak sterta desek. Leży na brzuchu w polarowym zajęczym kostiumie, z wielkimi uszami sterczącymi z kaptura.

Hej, zajączku. Zajączko. Przykryję cię. Tak?

Nasuwam na nią po kolei kołdry i płaszcze, a ona wyczołguje się spod nich przez sen. Odgarniam więc te wszystkie warstwy i przykrywam ją tylko pierzynką, którą kupiłeś nam na rocznicę ślubu. Dziecko zwija się w kłębek, nieruchomieje, oddycha spokojnie i cicho.

Chce mi się palić. Wkładam twoją puchówkę i wychodzę na taras. Nie jest zimniej niż w domu, wiatr jest prawie ciepły, papieros rozgrzewa mnie od środka. Przelatują dwa drony, szperając po krzakach reflektorami, potem zapada cisza, niezwykła, bo zawsze jakieś warkoty, dalekie wystrzały, krzyki. I nagle widzę z daleka płomyczek, jakby ktoś przypalał papierosa. A potem ognik, wędrujący po czarnej tablicy lasu.

Palimy. Jak żołnierze w okopach po dwóch stronach frontu.

– Mamo, pani Ola mówiła, że papierosy są szkodliwe. Pytała, czy nasi rodzice palą papierosy.

– I co? Powiedziałaś, że palę?

– Nie. Pani Ola też pali papierosy.

– Skąd wiesz?

– Po zapachu. Pachnie jak ty. I po spojrzeniu. Bo pod koniec lekcji patrzy na swoją torebkę.

Wtedy zaczynamy szaleć. A pani Ola nic na to nie mówi. Bierze torebkę i sprawdza, czy ma w środku papierosy.

– Będziesz świetnym detektywem.

– Już jestem detektywem. Wyśledziłam, jakie papierosy pali pani Ola. Marlboro. Ty też palisz marlboro. Zawsze będziesz palić papierosy, prawda mamo?

– Powinnam rzucić.

– Nie wyrzucaj papierosów, dobrze? Jak śpię i się budzę, i nie ma cię w łóżku, to czuję twój dym. Lubię twój dym.

Nie jestem dobrą matką. A ty nie jesteś dobrym ojcem. Zostawiłeś mnie samą z twoim dziwnym dzieckiem. I z wielkim domem na pustkowiu. Powinnam przestać palić. Papierosy są drogie.

Zamaskowany robokop patrzy na dziecko i oczy o mało co nie wyskoczą mu z otworów w kominiarce.

– To pani dziecko?

Co mam mu powiedzieć? Że to dziecko faceta, który wyjechał do Meksyku?

Dziecko ratuje sytuację.

– To moja mama. Nie widzisz? I nie celuj w nas karabinem.

– Nie jest podobna do pani.

– Jestem podobna do taty.

Odjeżdżamy, a robokop nam macha. Widzę w lusterku, jak drugi robokop wychodzi zza krzaka, zapinając spodnie, ciągnąc za sobą karabinek. Łajzy.

To kłamstwo, że dziecko jest podobne do ciebie. Do ciebie, świńskiego blondyna z niebieskimi oczami, z piegami w każdym możliwym miejscu? Pewnie podobne jest do matki. Nie znam matki twojego dziecka, nie widziałam nawet jej zdjęcia. A może to nie jest twoje dziecko? Może je sobie kupiłeś na targu, na jakimś suku, gdzie na ubitej ziemi stoją stragany ze wszystkim? Lepiej nie drążyć. Póki nikt nie wie, że zaginąłeś, dziecko może być ze mną. Mam twój paszport, jeszcze bez odcisków palców, wziąłeś ze sobą inny, na inne nazwisko. Jak wpadniemy w kłopoty, poderwę faceta podobnego do ciebie. Może nawet nie stąd, jakiś wojenny uciekinier może zechce zostać tu na zawsze, z twoim imieniem, twoją żoną, twoim domem. To mój plan B, gdyby chcieli odebrać mi dziecko.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się