fbpx
fot. Anna Liminiowicz
Olga Gitkiewicz grudzień 2020

Gniew kobiet

Szantażowano je wyrzuceniem z pracy i z fabrycznych mieszkań, ale się nie ugięły. Mało tego: w kilka dni zatrzymały całą fabrykę. To był pierwszy powszechny strajk robotników w Królestwie Polskim.

Artykuł z numeru

Szczęście – to skomplikowane

Na początku była fabryka, potem w pobliżu stanęło kilka budynków mieszkalnych. Tak powstało miasto, choć jeszcze nie miało nazwy. Co rano parowa świstawka ogłaszała początek zmiany. Jedna pensja nie wystarczała na utrzymanie rodziny, dlatego pracowali nie tylko mężczyźni, ale również kobiety i dzieci. Kobiety wykonywały najcięższe prace i zarabiały najpodlej, ale nie narzekały przez mniej więcej trzy dekady. Wiosną 1883 r., kiedy stanowiły już połowę spośród 8 tys. zatrudnionych, coś się zmieniło.

Właściciele fabryki zapowiedzieli, że obniżą pensje szpularek. Ówczesne gazety pisały, że redukcja stawek obejmie 60 pracownic, dziennikarzom wydawało się to zresztą uzasadnione, ponieważ w fabryce wprowadzono nowy gatunek przędzy, łatwiejszy w obsłudze.

A jednak szpularki poprosiły o wypłatę według dotychczasowych stawek. Do roboty, warknął tylko dyrektor Tomasz Garvie, nienawykły do negocjacji z załogą i pewny swego. Musiał się zdziwić, gdy połowa z 250 szpularek nie podjęła pracy. Był to niespotykany akt solidarności.

Szantażowano je wyrzuceniem z pracy i z fabrycznych mieszkań, ale się nie ugięły. Mało tego: w kilka dni zatrzymały całą fabrykę. To był pierwszy powszechny strajk robotników w Królestwie Polskim i wybuchł w niewielkim Żyrardowie.

Dziś mamy prawo dotyczące strajków (poboczną kwestią jest fakt, że w obecnym systemie prawnym legalny strajk ciężko przeprowadzić), wtedy do strajkujących wzywano żandarmerię, wojsko i kozaków. Nie po to, by postraszyć.

Pierwszy strajk na taką skalę wymagał niespotykanych dotąd zabiegów. Szpularki musiały namówić załogę do porzucenia pracy, ale i wymyślić sposób komunikowania się i przemieszczania, strategie i postulaty. Na początku chodziło im o uniknięcie obniżek pensji, po dwóch dniach strajkujący i strajkujące spisali więcej żądań: domagali się podwyżek płac, skrócenia dnia roboczego, uregulowania pracy dzieci. I choć historycy lubią podkreślać, że szpularkom pomagali mężowie, bracia, synowie, to impuls bezsprzecznie był żeński.

Mieszkający w Żyrardowie tłumacz Paweł Hulka-Laskowski wspominał, że ten pierwszy strajk obrósł legendą i stał się zaczynem wielu kolejnych – po nim żyrardowscy robotnicy umieli strajkować. W latach 20. i 30. XX w., w czasach wielkiego kryzysu, strajki przetaczały się przez żyrardowskie zakłady raz po raz, choć nie miały w sobie tak wyraźnego żeńskiego pierwiastka.

Żeński pierwiastek doszedł do głosu latem 1947 r., gdy pracownice przędzalni i tkalni strajkowały przeciwko obniżce wynagrodzeń. Domagały się też mąki, mięsa i mydła.

Kierownictwo zakładów i partyjni aktywiści nie chcieli jednak nawet nazwać tych działań strajkiem, sugerując, że akcja przygotowana przez kobiety nie może być zorganizowana i celowa. O przygotowaniach, z których zdawali sobie sprawę, mówili z lekceważeniem, sugerując, że to hormony, histeria kilku kobiet.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się