fbpx
Olga Gitkiewicz (fot. Anna Liminowicz)
Olga Gitkiewicz marzec 2022

Krwawiąc

Wciąż o okresie rozmawiamy w gronie innych kobiet, przyjaciółek. W rodzinie – rzadko, potwierdzają to badania. Z ojcami? Prawie nigdy.

Artykuł z numeru

Rebecca Solnit. Głos oporu i nadziei

Czytaj także

Olga Gitkiewicz

Fałszywe melodie

Są w podstawówce zajęcia nazywane „wychowaniem do życia w rodzinie”, musiałam niedawno zapoznać się z założeniami programowymi dla klasy szóstej. Na pierwszy rzut oka tematy lekcji wyglądały sensownie: godność, rówieśnicza presja, cyberzagrożenia. W programie przewidziano też lekcje „dojrzewam do kobiecości” i „dojrzewam do męskości”, z segregacją oczywiście, osobne zajęcia dla chłopców i dziewczynek, żeby żadne tajne informacje o dojrzewaniu nie trafiły w niepowołane ręce, żeby dziewczęta przypadkiem nie poznały słowa „ejakulacja”, a chłopcy słowa „miesiączka”.

Zgodnie z wytycznymi po takiej lekcji uczennica ma potrafić podać istotne cechy kobiecości i męskości, wskazać zmiany fizyczne, które przygotowują organizm dziewcząt do roli macierzyństwa, uzasadnić, że niewłaściwe odżywianie zaburza rozwój (w nawiasie dodano: anoreksja, bulimia), oraz wyjaśnić znaczenie akceptacji swojej płci. Uczennica ma też sobie uświadomić, że „w okresie dojrzewania uwydatniają się i kształtują cechy specyficzne dla kobiet”.

Natomiast uczeń powinien, podobnie jak jego koleżanki, odróżniać istotne cechy męskości i kobiecości oraz wiedzieć, co to akceptacja swojej płci, ale też potrafić wskazać zmiany fizyczne, które „przygotowują organizm chłopca do pełnienia przyszłych życiowych ról”. Do tego uświadomić sobie, że „właściwe odżywianie i prowadzony tryb życia decydują o zdrowiu i kondycji nastolatka” oraz że jego „przyszłość zależy od przyjętego stylu życia wolnego od używek”.

Pomijam język tej publikacji, ale, dziewczyny z klasy szóstej, oto wasze dojrzewanie: bulimia, anoreksja, cechy specyficzne dla kobiet i macierzyństwo, a chłopcy hej, varia życiowych ról, stylów życia i świetlana przyszłość.

Jestem ciekawa, czy na tych zajęciach pada słowo „okres”. „Menstruacja, miesiączka, tampon, skrzep”. A jeśli tak, dlaczego nie mogą tych słów usłyszeć chłopcy. Czy dlatego, że menstruacja jest specyficzna dla kobiet, a chłopcy, mężczyźni, krwawią tylko w walce i w chorobie? Oszczędzają dzięki temu mnóstwo czasu, mnóstwo pieniędzy i sporo zażenowania.

Dobrze pamiętam, jak to było, gdy sama chodziłam do szkoły.

„Jestem niedysponowana” – zgłaszałyśmy na wuefie i to znaczyło, że mamy okres. Czasem tak tylko mówiłyśmy, żeby nie ćwiczyć, metoda była skuteczna zwłaszcza w przypadku wuefistów mężczyzn, co nie zmienia faktu, że słowa „niedysponowana” używałyśmy, żeby opisać całkiem fizjologiczny stan.

W 1992 oglądałyśmy reklamy podpasek i słuchałyśmy o tym, że dzięki siateczce dry-weave „wilgoć” przedostaje się do środka. Ta wilgoć była zresztą niebieska.

Od pierwszych telewizyjnych reklam podpasek minęły trzy dekady i te dzisiejsze kręci się już inaczej, kilka polskich firm wprowadziło urlop menstruacyjny, a jednak wciąż o okresie rozmawiamy w gronie innych kobiet, przyjaciółek. W rodzinie – rzadko, potwierdzają to badania. Z ojcami? Prawie nigdy. Kiedy mamy gorszy dzień, słyszymy, że to pewnie „te dni”, i nie ma w tych słowach troski czy zrozumienia, raczej złośliwy przytyk. W toaletach dużych firm coraz częściej umieszcza się nie tylko papier toaletowy czy ręczniki, ale również wkładki, podpaski i tampony. To z jednej strony fajny gest, z drugiej – podkreślenie: wiemy, że nasze pracownice mają okres. Tylko że kobiety pracujące w korporacjach stać na kupienie nawet najdroższych, niechlorowanych podpasek z organicznych materiałów.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się