fbpx
Iwona Karaś, szefowa łódzkiego Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Anna Mateja wrzesień 2021

Zrób cokolwiek

Każda ofiara przemocy zadaje jedno pytanie: dlaczego takie życie przydarzyło się właśnie mnie? Żyjemy przekonani, że wszystko zależy od nas, więc jeżeli jakieś zdarzenia wymykają się nam spod kontroli, uważamy, że to nasza wina.

Artykuł z numeru

Planeta Śląsk

Czytaj także

Anna Mateja

Parę zadań z listy

W dawnej kaplicy sióstr salezjanek na Starych Bałutach w Łodzi Iwona Karaś, szefowa Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie, opowiada, jak będzie wyglądał Magiczny Ogród SOW-y. Zielona rabata, szpaler nasadzeń, część przeznaczona wyłącznie dla dzieci stanie się mikroplażą, bo zostanie wysypana piaskiem.

„W takim miejscu jak to najgorsza jest bylejakość” – zapewnia, pokazując dokładnie rozrysowaną makietę zmian. Matka dwóch dorosłych synów, prywatnie żona pastora łódzkiego zboru Kościoła zielonoświątkowego, Piotra Karasia, jest szczupła, ma rude włosy i prawie trzy dekady doświadczeń w pracy z ofiarami przemocy w rodzinie.

Przy bramie pozostaną cztery potężne kasztanowce pamiętające czasy Ochronki Bałuckiej założonej w tym budynku na początku XX w. dla sierot i dzieci z polskich i żydowskich rodzin. Salezjanki pojawiły się tam w czasie wielkiego kryzysu gospodarczego w 1930 r. i przetrwały przy Franciszkańskiej kilka następnych dekad, prowadząc m.in. ochronkę, szkołę krawiecką dla dziewcząt, świetlicę. Z jednopiętrowego budynku wysiedliło je zarządzenie okupacyjne, na mocy którego długa ulica wyłożona do dzisiaj kocimi łbami znalazła się w środku żydowskiego getta, utworzonego z Bałut i Starego Miasta w lutym 1940 r.

Grube mury z wysoko sklepionym sufitem nie przepuszczają czerwcowego skwaru. Kanapy i półki z książkami i zabawkami dla dzieci wypełniają dawną kaplicę, która w ośrodku stała się salą przeprowadzania rozmów i spotkań, także terapeutycznych. Iwona Karaś pojawiła się w niej pierwszy raz w 1994 r., kiedy nowo powstały ośrodek, który był wówczas hostelem dla matek i dzieci doświadczających przemocy, szukał pielęgniarki. Ona miała wykształcenie i kilka lat stażu w wyjątkowym miejscu – szpitalu powiatowym w Trzebnicy niedaleko Wrocławia, gdzie od 1973 r. istniał Ośrodek Replantacji Kończyn. Założył go doktor Ryszard Kocięba – chirurg, który przeprowadził z sukcesem pierwszą w Europie operację przyszycia pacjentowi dłoni utraconej w wypadku. Kiedy Iwona Karaś przyjechała do Trzebnicy w 1989 r., jako pielęgniarka tuż po liceum Medycznym, pracowali tam już jego wychowankowie, m.in. doktor Jerzy Jabłecki, który kilkanaście lat później doprowadzi do powstania w Polsce programu przeszczepiania rąk od nieżywych dawców.

W 1989 r. jest jednym z przełożonych Iwony, która zbiera doświadczenia m.in. na oddziale intensywnej terapii. Uczy się szybkiego podejmowania decyzji i pracy w zespole ludzi, dla których najważniejszy jest pacjent. Zabiera tę naukę, gdy z mężem przeprowadzają się do Łodzi, nie mając nic poza rocznym stażem małżeńskim. Łódź, gdzie mieszka dziadek męża, wydaje się dobrym miejscem, żeby zacząć w życiu coś nowego.

Klientki, nie podopieczne

– Zrób cokolwiek – to główna zasada naszej pracy z dziewczynami. Zazwyczaj słyszymy: „Ale ja nie umiem” albo: „Źle to zrobię”. Odpowiadamy: „Zrób, jak umiesz”.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się