fbpx
Redakcja styczeń 2011

Wolontariusza portret własny

Zamiast pisać o wolontariuszach, woleliśmy ich poznać. Dlatego poszukaliśmy w naszym otoczeniu osób zaangażowanych w bezinteresowną pracę na rzecz innych i zadaliśmy im kilka pytań: Skąd wziął się w ich życiu pomysł, żeby działać w ramach wolontariatu? Jakie spotkali w swojej pracy wyzwania? Czy było coś, co ich zaskoczyło? Co zyskali, a co stracili? Czy ich wyobrażenia o wolontariacie zmieniły się, kiedy brali udział w projektach? Czy żałują decyzji o zostaniu wolontariuszem?

Artykuł z numeru

Kapitał społeczny. Od zaufania do zaangażowania

KATARZYNA POLAK, socjolog

W ramach wolontariatu zajmuję się nauczaniem języka polskiego obcokrajowców w Centrum Pomocy Uchodźcom PAH. Pracuję z grupą ludzi pochodzących z Afryki, Ameryki Łacińskiej i Azji. Dlaczego wybrałam taki projekt? Bo wiem, że znajomość języka kraju, w którym się mieszka, jest niezwykle ważna, jest warunkiem integracji i sprawnego funkcjonowania w nowej społeczności. Poza tym bardzo lubię bezpośredni kontakt z obcokrajowcami.

Mam 4-letnie doświadczenie w pracy z uchodźcami z czasów studenckich w Lublinie. Byłam wtedy wolontariuszką w programie Pomoc Uchodźcom, kierowanym do mieszkańców Ośrodka dla Cudzoziemców, zamieszkiwanym głównie przez Czeczenów, potem też Kurdów i Gruzinów. Było to dla mnie bardzo ważne, dlatego po przeprowadzce do Warszawy postanowiłam kontynuować taką formę działalności. Szerzej – wolontariat jest dla mnie „sposobem na życie”. Na pewno duże znaczenie miał przykład mojego środowiska rodzinnego, od zawsze byłam w domu uwrażliwiana na potrzeby innych i wartość niesienia bezinteresownej pomocy.

Najtrudniejsze są dla mnie wyzwania związane z samą specyfiką pracy nauczyciela języka obcego, czyli przezwyciężenie w uczniach lęku przed mówieniem po polsku, obawy przed ośmieszeniem się, pewnego strachu i przekonania uczestników zajęć, że język polski jest tak trudny, że nie będą w stanie się go nauczyć.

Nie przypominam sobie momentów jakiegoś szczególnego zaskoczenia. Może dlatego, że pracuję z cudzoziemcami od 4 lat, a elementy zaskoczenia najpowszechniejsze są chyba na początku takiej „przygody”. Ale pamiętam, że bardzo obawiałam się tego pierwszego kontaktu z uczestnikami zajęć, miałam tremę, zaskoczyło mnie, jak dobrze mnie przyjęli, jak są na mnie otwarci. To, że jestem akceptowana przez uczniów, bardzo ułatwia mi prowadzenie zajęć.

Praca zarazem jest i nie jest łatwa, na pewno wymaga zaangażowania i systematyczności, ale z tym akurat nie mam problemu. Na pewno nauczanie w ogóle, jeśli chce się to robić odpowiedzialnie, wymaga pewnego nakładu pracy i wysiłku, ale jest to wysiłek bardzo satysfakcjonujący.

Niczego nie straciłam, będąc wolontariuszem, a zyskałam bardzo wiele: poczucie robienia czegoś ważnego i potrzebnego, poczucie akceptacji, misji. Wolontariat daje mi bardzo dużo satysfakcji, na pewno też poszerza horyzonty, uwrażliwia i kształtuje poczucie odpowiedzialności i społecznego zaangażowania.

Dzięki kilkuletniemu doświadczeniu mam raczej trzeźwe spojrzenie na wolontariat. Myślę, że wolontariusze to ludzie tacy sami jak inni, a nie żadna grupa „świętych wybrańców”, pod każdym względem idealnych jednostek. Ale to dobrze, to znaczy, że wolontariuszem tak naprawdę może być każdy, niezależnie od wieku, wykształcenia, zainteresowań.

Na pytanie o to, czy żałuję zostania wolontariuszem, mogę odpowiedzieć tylko jedno – nie żałuję.


ALEKSANDRA AHMED, ekonomistka, przedsiębiorca.

Wspólnie z grupą studentów stanowiliśmy swojego rodzaju grupę wsparcia dla rodzin z dziećmi upośledzonymi umysłowo. Nie była to ściśle określona forma działania. Czasami była to wizyta na niedzielnym obiedzie, czasem zabranie podopiecznego („mumina”, „muminka”) na spacer.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się