fbpx
fot. Jakub Walczak/Reporter
Mateusz Burzyk luty 2019

Polscy księża wyklęci

Analizując przypadki kościelnych sankcji wobec duchownych, odnosi się wrażenie, że nie ma nad Wisłą poważnych sporów teologicznych, za to bez trudu natrafia się na polityczne. Ani księża Lemański i Boniecki, ani Isakowicz-Zaleski czy Mądel nie odeszli w żadnym miejscu od ortodoksji. Czy kościelne kary dla nich miały zatem sens?

Artykuł z numeru

Cenzura w Kościele

Cenzura w Kościele

Kary dla księży, o jakich czytamy w polskiej prasie, są innego rodzaju niż te nakładane na teologów przez Kongregację Nauki Wiary. Nie pochodzą od watykańskich dykasterii, ale od miejscowych przełożonych: biskupów lub prowincjałów. Jako wierni i społeczeństwo dowiadujemy się tylko o takich sankcjach, które dotyczą działalności publicznej księży, a nie np. nadużywania alkoholu. Istnieje wiele powodów, ze względu na które kara może być nakładana, najczęściej jednak wywołują je: wypowiedzi niezgodne z nauką Kościoła, opinie, które godzą w jego dobro lub prowadzą do zgorszenia, wreszcie: okazywane nieposłuszeństwo. O tym, kto może nałożyć karę, rozstrzyga inkardynacja – zyskiwane podczas święceń (diakonatu lub prezbiteratu) przyporządkowanie do poszczególnej diecezji lub zgromadzenia zakonnego. Kodeks Prawa Kanonicznego nie dopuszcza możliwości występowania księży „tułaczy”. To właśnie ze względu na inkardynację szeroko komentowanych w mediach sankcji dla ks. Adama Bonieckiego, członka Zgromadzenia Księży Marianów, nie mógł zdjąć żaden biskup, wyznaczył ją bowiem prowincjał tego zakonu. Jednocześnie tłumaczy to fakt dotychczasowej bezkarności ks. Tadeusza Rydzyka – mimo że jego działalność publiczna już nie raz budziła kontrowersje i ściągała na siebie krytyczne uwagi hierarchów. Jako redemptorysta musi się on liczyć przede wszystkim z przełożonymi w swoim zgromadzeniu.

Kodeks Prawa Kanonicznego wylicza różne kary: od najsurowszych, jakimi są ekskomunika (wyłączenie ze wspólnoty wiernych) czy suspensa (ograniczenie pełnienia funkcji kapłańskich), po różnego rodzaju zakazy, pozbawienie sprawowanych funkcji i przeniesienie. Przewiduje także nagany i upomnienia kanoniczne.

Lustracja

Zagadnieniem, które sprowokowało największą liczbę sankcji w polskim Kościele, była lustracja. Za kluczową postać dla procesu rozliczenia się duchownych ze współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL uznać trzeba ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego – do 2005 r. znanego przede wszystkim jako duszpasterz polskich Ormian, współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta, niosącej pomoc osobom niepełnosprawnym intelektualnie, a także jako duszpasterz nowohuckiej Solidarności w latach 80. Jak pisał we wstępie do swej książki Księża wobec bezpieki, przez długi czas nie myślał nawet o tym, by udać się do IPN-u w celu zapoznania się z aktami SB – również z własną teczką (był osobą inwigilowaną). Gdy z radia dowiedział się jednak, że w archiwach bezpieki zachowała się taśma wideo nakręcona po jego drugim pobiciu w roku 1985 (na jej podstawie stacja TVN wyemitowała reportaż pt. Zniszczyć księdza), zmienił zdanie. Spotkanie z aktami było dla niego „doświadczeniem porażającym” – wstrząsnął nim fakt, że donosicielami byli księża powszechnie znani i cenieni. Zwrócił na ten problem uwagę władz kościelnych, jednak one nie podjęły wówczas konkretnych działań. Postanowił więc zaapelować do duchownych o samooczyszczenie, ale jego wezwania do ujawnienia się byłych agentów i współpracowników SB oraz występy medialne, w których nagłaśniał sprawę, okazały się nieskuteczne. W konsekwencji rozpoczął samodzielne badania historyczne w archiwach IPN.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się