fbpx
Kra lodowa na Morzu Arktycznym. Coraz bardziej kurcząca się pokrywa lodu w Arktyce to jeden z najbardziej dobitnych dowodów globalnego ocieplenia. Kadr z filmu David Attenborough: „Życie na naszej planecie” fot. Netflix
z Januarym Weinerem rozmawia Anna Mateja kwiecień 2021

Co widać gołym okiem…

W jaki sposób przekazać racjonalne argumenty, by działały pozytywnie na emocje? To pytanie fundamentalne dla ocalenia naszej cywilizacji. Podstawą są edukacja i zaufanie nauce, ale nie mniej ważne jest przekonywanie, że nowe nawyki mogą stać się częścią atrakcyjnego stylu życia.

Artykuł z numeru

Świat prosi o ratunek

Czytaj także

z Zbigniewem M. Karaczunem rozmawia Anna Mateja

Zdążyć przed katastrofą

Wyobrażam sobie, że biolog i ekolog po wybuchu pandemii miał pełne prawo powiedzieć: „A nie mówiłem?”. Globalny problem z nieuleczalną chorobą to przecież skutek zachłanności człowieka, m.in. zagarniania miejsc dzikiej przyrody.

 Mój pesymizm w ocenie przyszłości homo sapiens faktycznie wyprzedził to, z czym świat boryka się co najmniej od wiosny 2020 r. Nie budzi to mojej satysfakcji. Przypomnę jednak kilka faktów, które wciąż są aktualne, więc cokolwiek planujemy jeszcze zrobić na Ziemi, miejmy je na uwadze.

Przede wszystkim na świecie żyje blisko 8 mld ludzi i liczba ta rośnie na tyle dynamicznie, że do 2050 r. powiększy się o kolejne 2 mld. Jak w przypadku każdego gatunku, który swoimi osobnikami zapełnia coraz szczelniej ograniczoną przestrzeń życiową, w pewnym momencie pojawią się problemy z zasobami, m.in. wody pitnej i miejsc na Ziemi, gdzie można byłoby żyć. Ponieważ wzrasta zagęszczenie zaludnienia, a na dodatek umiemy się szybko przemieszczać, intensyfikują się nasze kontakty z innymi gatunkami, także z patogenami, które mogą nam zagrozić, jeśli nasz system odpornościowy nie będzie potrafił ich wyeliminować. To truizm mówić dzisiaj, że pandemie nieznanych chorób mogą nas nękać coraz częściej, ale tak się dzieje w przypadku każdego gatunku, którego liczebność wyraźnie się zwiększyła. Równie prawdopodobne i groźne jest pojawienie się w takiej sytuacji substancji szkodliwej.

Jak dwutlenek węgla, który emitowany przez działalność homo sapiens, podgrzał Ziemię i atmosferę na tyle, że zagroził jego istnieniu?

U drożdży jest podobnie – rosną, produkując niepotrzebny im alkohol. Jeżeli pojawi się go zbyt dużo, nie jest możliwy dalszy rozwój. Homo sapiens znalazł się w sytuacji, jaka nie różni się zasadniczo od tych, które stały się udziałem innych gatunków w biosferze, od kiedy ta istnieje.

Jesteśmy więc uczestnikami greckiej tragedii – to, co Ziemi pisane, spełni się niezależnie od działań podejmowanych przez jej mieszkańców dla wyhamowania zmian klimatycznych, ocalenia zasobów i przedłużenia życia gatunków?

Życie na Ziemi skończy się choćby dlatego, że za miliony lat wypali się Słońce, dzięki któremu możliwe było powstanie ziemskiej biosfery. Pozostawiając jednak na boku perspektywę, która w skali ludzkiego życia jest abstrakcyjna, przypomnę, że nasz gatunek popadał już nie raz w kłopoty, ale potrafił niekorzystny bieg wypadków odwrócić. Homo sapiens różni się przecież od innych mieszkańców Ziemi posiadaniem dwóch ważnych umiejętności: po pierwsze, potrafi gromadzić i przetwarzać informacje poza własnym mózgiem, po drugie – korzysta ze źródeł energii spoza własnego organizmu. One pozwoliły mu pokonać progi rozwojowe, które okazały się za wysokie np. dla szympansów. Reasumując: za pomocą informacji i dobrze zarządzanej energii mamy dużą szansę przedłużyć komfort życia naszego gatunku.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się