fbpx
fot. Wojtek Nurek
Wojciech Bonowicz maj 2020

Moi, mistrzowie: Joanna Oparek

Mocne skóry, białe płótna (Mikołów 2019) – taki tytuł nosi najnowszy tom Joanny Oparek, z którego pochodzi wiersz Jeleń. „Mocne” to słowo, którego nie sposób uniknąć, kiedy zamierza się pisać o tej poezji.

Artykuł z numeru

Ostatni tacy papieże

Ostatni tacy papieże

Autorka lubi wszystko, co zdecydowane, dynamiczne, ekspresyjne, zarówno gdy chodzi o obrazowanie, jak i o stylistykę. Lubi przemawiać „z mocą”, bardzo rzadko w swoich wierszach zniża głos i szepcze, a jeśli już, to na ogół po wcześniejszym wybuchu. Lubi też wszelkie mocne efekty: brutalizacje, śmiałe, ostentacyjne zestawienia, brak pruderii. Nie waha się przy tym sięgać po motywy, które wydają się zużyte i jako takie zostały raczej zepchnięte na zaplecze współczesnych poetyckich rekwizytorni. Zachowuje się trochę tak jak ktoś, kto wtargnął do magazynu wykorzystanych niegdyś strojów i zaczyna przymierzać je, żeby wybrać coś do nowego spektaklu.

Wiersz Jeleń jest, jak sądzę, dobrą tego egzemplifikacją. Zauważmy, że autorka nie wychodzi właściwie poza tradycyjną motywikę miłosną, do której należą i trup, i jeleń, dwa podstawowe symbole użyte w tym utworze. Jeleń to symbol namiętności, witalności i siły (zwłaszcza męskiej, choć nie tylko), ale też – świata duchowego, miłości mistycznej, Chrystusa. Dodajmy od razu: to symbol, który został zdegradowany czy to przez odwrócenie wcześniejszych znaczeń („jeleń” to ktoś naiwny, kogo łatwo nabrać, także – zdradzony mąż), czy przez ich rozproszenie lub banalizację (jeleń na rykowisku przestał być symbolem silnej, nieokiełznanej natury, a stał się po prostu słodkim, sentymentalnym obrazkiem). Trup z kolei to część szerszego zestawu motywów, które łączą miłość ze śmiercią, albo przeciwstawiając je sobie i kontrastując, albo akcentując ich paradoksalne podobieństwo (jak w sławnym wierszu Grochowiaka: „Dla zakochanych to samo staranie – co dla umarłych”).

 

U Oparek trup to po prostu „trup miłości”, miłość, która „zdechła”, minęła, ale nie minęła zupełnie – wciąż o sobie przypomina, wciąż jest roztrząsana i prowokuje do pytań.

Ciekawy jest sposób, w jaki autorka zbudowała pierwszą część wiersza. To uparte, gniewne „obracanie trupa” i jednocześnie rytmiczne zdążanie do regularnego 13-zgłoskowca przywodzi na myśl nieuchronnie wiersze Rymkiewicza. Nawet jeśli jest to nawiązanie, to na pewno polemiczne: Oparek unika wszelkich odniesień metafizycznych czy religijnych, pozwala sobie też na większą językową brutalność („skopać mu dupę”, „życie psim swędem”, „walenie trupem”). Z Rymkiewiczem łączy ją jednak umiejętność wplątania w ten turpistyczny obraz elementów humoru. Jak w tym fragmencie: „obracać trupa i pytać go czemu / co jest rusycyzmem i powszechnym błędem”, w którym dramatyczne napięcie zostaje przełamane wtrętem o tym, co w języku wolno, a czego nie (poetka odwołuje się do rozpowszechnionego przekonania, że pytanie „czemu?” jest zapożyczeniem z rosyjskiego i powinno się go unikać). Przy okazji powstaje interesująca dwuznaczność: zdanie to bowiem można rozumieć i w ten sposób, że „powszechnym błędem” jest ciągłe powracanie do spraw raz zakończonych, próba reanimacji tego, co już nie ożyje.

Chcesz przeczytać artykuł do końca?

Zaloguj się, jeden tekst w miesiącu dostępny bezpłatnie.

Zaloguj się